Wojna w Strefie Gazy i list chłopca do papieża

Śmierć chrześcijan w tle wciąż trwającego konfliktu zbrojnego w Strefie Gazy stała się w ostatnim czasie pretekstem do podjęcia tematu sytuacji chrześcijan na Bliskim Wschodzie w kontekście trwającej tam wojny. Jak stwierdził ks. prof. Waldemar Cisło dla Katolickiej Agencji Informacyjnej, „od początku wojny w Strefie Gazy śmierć poniosło już 30 chrześcijan”. Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie dotarło do bardziej szczegółowych informacji, z których wynikało, że ponad jedna trzecia z tych ofiar zmarł, gdyż nie otrzymała niezbędnej opieki medycznej. Pokazuje to, jak bardzo potrzeba dziś Strefie Gazy dostępu do służby zdrowia.

Jako ilustrację do opisanej wyżej sytuacji oraz przywołanej statystyki ks. Cisło opisał historię pewnego mężczyzny o imieniu Hanni. Ranny 48-latek był w poważnym stanie, wymagając stałego i regularnego dializowania. Niestety wskutek konfliktu północna część Strefy Gazy została pozbawiona wszelkich szpitali. Szukając koniecznej pomocy, Hanni udał się więc na południe. Jednak sytuacja w regionie stawała się coraz trudniejsza. Kolejne zbrojne ataki nie pozwalały mężczyźnie na kontynuację leczenia. Niestety opisywana historia kończy się tragicznie, gdyż Hanni finalnie umiera w osamotnieniu. Nie widząc żony ani dzieci. Z dala od ukochanego domu rodzinnego. Bez szans na pożegnanie z najbliższymi. Co także istotne, jego ciało zostało pochowane właśnie tam, na południu Strefy Gazy, gdzie trudno o księdza. Gdzie próżno znaleźć choćby jeden chrześcijański cmentarz.

Historia Hanniego pokazuje dramat, z jakim każdego dnia zmagają się żyjący w Strefie Gazy chrześcijanie. Wspomniana wyżej jedna trzecia śmiertelnych przypadków chrześcijan dotyczyła osób cierpiących na choroby przewlekłe, które pozbawione dostępu do służby zdrowia, odeszły z tego świata. Choć z punktu widzenia medycyny można było temu spokojnie zapobiec.

Jak ustaliło Papieskie Stowarzyszenie Pomoc Kościołowi w Potrzebie, na terenie katolickiej parafii w Gazie przebywa w tej chwili łącznie 560 chrześcijan. Wśród potrzebujących są osoby powyżej 65. roku życia (84 osoby) i dzieci (140 – w tym 60 niepełnosprawnych). Chrześcijanom towarzyszy jeden ksiądz i siedem sióstr zakonnych z trzech różnych zgromadzeń.

Można odnieść wrażenie, że w polskich mediach wciąż mało mówi się o bieżącej sytuacji w Strefie Gazy. A ta jest doprawdy dramatyczna. Brakuje wszystkiego. Zarówno wspomnianej opieki zdrowotnej, jak i żywności. Brakuje wody. Wreszcie brakuje choćby oleju napędowego, za pomocą którego można by uruchomić generatory prądu.

Wskutek kryzysu ceny w Strefie Gazy także są dziś już horrendalne. 20 litrów wspomnianego oleju napędowego to koszt ok. 200 euro. A, jak podaje Katolicka Agencja Informacyjna, taka ilość i tak zapewni generatorom energii na zaledwie 2 godziny pracy.

Pozbawieni wody chrześcijanie są więc zmuszeni, żeby czerpać wodę ze studni ręcznie. Przez to poważnym problemem staje się higiena. Obraz ten choć w najmniejszym stopniu uwidacznia problem, z jakim każdego dnia mierzą się pozostający nadal w Strefie Gazy chrześcijanie.

I właśnie kontekstu toczącego się w Strefie Gazy konfliktu tyczył się wysłany do Ojca Świętego list pewnego chłopca, którego ojciec jest dziś jednym z zakładników porwanych przez Hamas. Ośmioletni Naveh, bo o liście jego autorstwa mowa, również był swego czasu zakładnikiem. By finalnie po 50 dniach niewoli zostać wraz mamą, siostrą i kilkoma innymi członkiniami rodziny uwolnionym. Teraz chłopiec pisze do papieża Franciszka o swoim wciąż uwięzionym ojcu m.in. takie słowa: „Mam nadzieję, że świat nie zapomni, że on wciąż jest więźniem”.

We wzruszającym liście ośmiolatek pisze o wdzięczności za wsparcie, jakiego Franciszek udzielił, by ratować zakładników ze Strefy Gazy. Bo rzeczywiście: na początku lutego 2024 roku papież obiecał swoim „żydowskim braciom i siostrom w Izraelu” pomoc, potępiając jednocześnie terrorystyczną praktykę Hamasu. I podkreślając ważność upominania się o pozostałych zakładników.

W swym liście Naveh dziękuje papieżowi za modlitwę o uwolnienie zakładników i o zakończenie konfliktu w Ziemi Świętej. I jak dodaje, „Ja również modlę się każdego dnia. W naszym domu mamy mały stolik, który nazywamy «stołem nadziei». Tutaj zapalamy świece i modlimy się o dobro i uwolnienie mojego ojca”.

W kwestiach praktycznej i technicznej pomocy, jaką pozostałym w Strefie Gazy chrześcijanom niesie Watykan, wypowiedział się w ostatnim czasie także watykański jałmużnik kardynał Konrad Krajewski. W wywiadzie dla Radia Watykańskiego zapewnił, że od chwili wybuchu wojny w Strefie Gazy płynie wsparcie Stolicy Apostolskiej: „Nie możemy o tym głośno mówić, bo osoby, które tę pomoc dostarczają, narażają swe życie. Zapewniam jednak, że kiedy tylko uchyla się jakakolwiek najmniejsza nawet furtka, to pomoc natychmiast jest przez nas przekazywana. Poruszyło mnie, że mimo ogromnego cierpienia w tych ludziach jest nadzieja. I my jesteśmy strażnikami tej nadziei, robiąc wszystko, by im pomóc pod względem wiary, pod względem przyjaźni i pod względem materialnym”.

Jak podaje za austriackim dziennikiem „Krone” Katolicka Agencja Informacyjna, ojciec Naveha, który napisał do papieża Franciszka list, to posiadający austriackie obywatelstwo Tal Shoham. Jego los nadal nie jest znany.