Wszystko zaczyna się od SŁOWA... LD na II Niedzielę Bożego Narodzenia
II Niedziela Bożego Narodzenia (J 1, 1-18)
Lecto
Dziś Słowo chce być czytane i poznawane, dlatego z pobożnością i uwagą rozpocznij czytanie wyznaczonego na dzisiejszą niedzielę urywku. To już jest modlitwa, to już jest głębokie spotkanie ze Słowem, które stwarza coś nowego, od którego rozpoczyna się coś żywego, głębokiego i pięknego w Twoim sercu.
Ono jest u początku wszystkiego, także Twojej modlitwy, dlatego czytaj ze zrozumieniem, powoli, bez pośpiechu. Czytaj wielokrotnie i z cierpliwością.
Pamiętajmy, że wszystko zależy od pierwszego z Nim spotkania, od lectio. Prawie każde spotkanie, praktycznie każda głęboka relacja rozpoczyna się od słowa wypowiedzianego lub niewypowiedzianego. Dziś Słowo przemawia do Ciebie, słuchaj z uwagą. Niech ten moment lectio będzie prawdziwym i autentycznym przyjęciem Słowa, które do Ciebie przychodzi.
Meditatio
Rozpoczynamy od jednego z najtrudniejszych tekstów w czwartej Ewangelii i od jednego z trudniejszych w całym Piśmie św. Urywek ten jest ściśle związany z okresem liturgicznym, który przeżywamy.
Ewangelia Janowa posiada dwa wstępy. Pierwszy jest poetyczny, który możemy traktować, jako klucz do zrozumienia teologii oraz interpretacji czwartej Ewangelii w kontekście Jezusa Chrystusa. Zaś drugi ma charakter narracyjny i opisuje świadectwo Jana Chrzciciela oraz spotkanie Chrystusa z pierwszymi uczniami.
Święty Jan rozpoczynając swoją Ewangelię używa terminu Słowo – Logos. W swoim wstępnie dokonuje syntezy myśli, która była obecna w świecie greckim, a także tej, która była obecna w świecie biblijno – hebrajskim. W ten sposób dokonuje połączenia dwóch światów, greckiego i hebrajskiego oraz najważniejszych idei obecnych w tych dwóch kulturach. Już ten fakt wskazuje na uniwersalność Janowego przesłania skierowanego do każdego człowieka, żyjącego w każdym czasie.
To wyrażenie Logos – Słowo w janowym prologu ma dość szerokie znaczenie o wiele bardziej złożone niż w pozostałej części tej Ewangelii. Może być też tłumaczone jako komunikacja, wiadomość, łączność, która ma w sobie pewien projekt albo ideę stwórczą, kreatywną. Wnioskujemy to także, czytając trzeci werset, który mówi, że przez nie wszystko się stało.
To, co jest istotne i co się często podkreśla to, że wstęp poetycki jest pomocą w zrozumieniu całej Janowej Ewangelii, gdyż mieści on w sobie większość potem przez Jana rozwiniętych tematów.
Zwrócimy uwagę tylko na kilka elementów tego tekstu, który kryje w sobie nieskończoną ilość znaczeń. Zaczniemy od ostatniego stwierdzenia „Boga nikt nigdy nie widział”. Z tym stwierdzeniem łączy się określenie: „Ani nigdy nie będzie mógł zobaczyć” (1 Tm 6, 16). To stwierdzenie możemy traktować jako uwagę wstępną do wszelkiej naszej próby wniknięcia w tę niezgłębioną tajemnicę, jaką jest sam Bóg.
Ta świadomość niech nam towarzyszy na wstępie, ale i na końcu naszych rozważań. Dopiero mając takie poczucie, możemy otworzyć ucho na słuchanie tego, co na temat Boga nam wyłożył ten, który jako jedyny jest Jednorodzonym Synem, który był w łonie Ojca na początku. Tylko wychodząc od Jezusa, możemy uchwycić coś z życia wiecznego Boga i odkryć, że na początku było Słowo.
Święty Bazyli pyta się, dlaczego najpierw mówi się „Na początku”, a więc na początku wszelkiego czasu, a potem używa się czasu przeszłego: „było”. O jaki początek chodzi? Czy istnieje jeszcze coś przed tym początkiem? To tak po ludzku to jest absurd mówić o czymś jako początku wszystkiego, co jest, a potem stwierdzić: „Lecz jeszcze przedtem było…”.
Ewangelista tylko tak może oddać nam ideę czasu, który jest przed czasem, początku, który jest przed początkiem. Jeszcze przed początkiem On – Bóg istniał. Możemy zapytać, od kiedy? Jedyna odpowiedź jest taka, że Słowo, które było już u Boga i było Bogiem, dało początek światu.
Zatem możemy dojść do wniosku, że Słowo – Logos był w obecności Boga w Jego niejako towarzystwie. Drugi werset podkreśla tę odwieczną obecność Słowa u Boga. Cała Ewangelia janowa podkreśla, że początek działalności Jezusa nie miał miejsca w określonym miejscu i czasie to znaczy w Galilei, ale u Boga, przed początkiem czasu.
Pierwsze dwa wersety zatem opisują relację między Bogiem i Logosem. W kolejnych wersetach św. Jan opisuje relację pomiędzy Słowem a stworzeniem. „Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało”. Zatem Słowo stworzyło cały świat. Autor podkreśla nie tylko wielkość, ale i złożoność tego dzieła, czyli miliony gatunków roślin i zwierząt, całą złożoność i różnorodność materii i człowieka z jego bogactwem duchowym. Potwierdza tym samym opis stworzenia z pierwszych rozdziałów księgi Rodzaju, gdzie Bóg stwarza przy pomocy słowa. Warto to zauważyć.
Zauważmy także podkreślenie tego słowa „przez Nie”, które podkreśla rolę Słowa – Chrystusa w dziele stworzenia, a potem wiemy, że przez Niego dokonało się Zbawienie, przez Niego otrzymujemy różnorodne łaski. Chrystus jest zatem tym pośrednikiem pomiędzy człowiekiem i Bogiem nie tylko poprzez fakt wcielenia, który wspominamy w obecnym okresie liturgicznym, ale także poprzez fakt stworzenia.
Stwórca lub twórca dzieła jest przecież zawsze przywiązany do swojego dzieła. Dlatego Chrystus jest do nas możemy powiedzieć przywiązany tak bardzo, że oddał za nas życie.
„W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła”. Z doświadczenia wiemy, że światłość daje życie. Miało się to jednak odbyć w wolności tak, że ciemności zostawiono możliwość przyjęcia lub odrzucenia światłości. To Słowo w relacji z ludźmi staje się więc światłem i życiem. Wiemy, że światło daje życie, dzięki niej wszystko rośnie i rozwija się. Ono daje życie, które jest u Boga. Zatem światłość jest czymś, co przekazuje i daje życie ludziom, które jest w Bogu.
Księga Rodzaju mówi, że światło było pierwszym stworzonym przez Boga elementem Rdz 1, 3, zaś w całym Starym Testamencie światło wskazuje na obecność Boga. Także Jezus w czasie swojej publicznej działalności potwierdza, że jest światłem życia J 8, 12 i uzdrawiając ślepego, pokazuj,e kim jest dla ludzkości J 9, 5, czyli właśnie tym, który niesie i przywraca utraconą światłość.
Ojciec Gargano mówi, że tak jak fontanna daje wodę, tak światło daje światłość i je daje bezinteresownie, bez jakiegokolwiek narzucania się. Kto chce, może z niego skorzystać i żyć w Nim, w świetle, a kto nie chce, jest wolny i może żyć w ciemności. Tu możemy się doszukiwać też odpowiedzi na pytanie o istnienie zła na świecie. Zatem źródło daje wodę, ale nikt nie jest zmuszony, by z niego zaczerpnąć i zaspokoić pragnienie. Można się skazać i wielu to robi, na życie z nieustannym pragnieniem Boga i miłości.
To, co jest istotne i warte podkreślenia to także to, że ciemność może nie przyjąć światła, ale nie może go stłumić i nie może jej ogarnąć, jak mówi nasz biblijny tekst. Ciemność może nie przyjąć światła, ale nie jest w stanie go stłumić, zgasić i to jest dla nas źródłem Dobrej Nowiny. Wręcz odwrotnie, światłość może zawsze rozświetlić ciemności.
Zatem mamy pewność, że to światło będzie nadal świecić, będzie lśnić w ciemnościach, źródło wody nigdy nie zostanie wyczerpane, ona nigdy nie przestanie płynąć przez ziemię.
„Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka, gdy na świat przychodzi”. Zdanie to pokazuje, że światłość ta jest prawdziwa, nie jest ona jakimś odblaskiem, odbiciem, światłość prawdziwa oznacza źródło światła, tego, który daje światło i to daje całemu światu.
Użyte tutaj greckie słowo kosmos oznacza całe stworzenie. Zaś słowo „oświetla” można też przetłumaczyć jako: błyszczeć, jaśnieć, rozświetlać, lśnić. Tak może czynić tylko Bóg, który oświetla człowieka, przychodzącego na świat. Rodzimy się zatem w świetle. Nie tylko w grzechu, bo do tego się jakoś przyzwyczailiśmy, ale także w świetle i ta światłość nas rozświetla, rozjaśnia, lśni w nas.
W kolejnym wersecie widzimy, jak stworzenie nie rozpoznaje stwórcę. Człowiek nie rozpoznaje Boga. Zdanie to obrazuje prawdziwy dramat ludzkości. Wystarczy, jak sobie przypomnimy jakąś sytuację z naszego życia, kiedy ktoś dobrze nam znany, nas nie rozpoznaje albo udaje, że nas nie widzi. Tutaj człowiek nie rozpoznaje albo nie chce rozpoznać Boga.
„Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli”. To ostatnie zdanie jest stwierdzeniem faktu. „Swoi Go nie przyjęli”. To takie smutne. Bóg przychodzi do człowieka, a ten Go nie przyjmuje. Zwykle ktoś niższy przychodzi do wyższego. To król, prezydent udziela audiencji. Tu odwrotnie, Bóg uniżony w ludzkiej postaci, w postaci dziecka przychodzi i nie zostaje przyjęty. Bóg przychodzi zbawić i zostaje odrzucony, opluty i ukrzyżowany.
Własność tutaj jest rozumiana jako dom lub szerzej posiadłość lub grupa uczniów. Przychodzi pasterz do swojego stada, które zna i zostaje odrzucony, nieprzyjęty. Przychodzi Zbawiciel do narodu wybranego i zostaje odrzucony.
Nieraz jest tak, że dzieci, które stanowią przedmiot troski i miłości rodziców, uciekają od nich i odrzucają tę ofiarowaną im propozycję miłości. Jest to tajemnica, wobec której stajemy, a która często i nas dotyka.
„Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego”. W tym wersecie musimy zauważyć łączność pomiędzy przyjęciem, a uwierzeniem. Kto przyjmuje Boga, staje się Jego dzieckiem i wierzy w Niego. Nie ma wiary bez przyjęcia, bez osobistego przyjęcia Jezusa za swojego Pana i Zbawiciela. Zatem uwierzyć w Jego imię, oznacza przybliżyć się do niego również fizyczne tak, jak dziecko zbliża się do ojca czy matki. Ta relacja jest właśnie taka, jak w rodzinie. Dziecko wierzy w rodziców i my mamy wierzyć w Boga i ta wiara nas czyni dziećmi Bożymi.
Jedyną rzeczą, jakiej się od nas wymaga, jedynym dziełem, jakie nam proponuje, jedynym czynem, jaki możemy wykonać, jest uwierzenie w Jego imię i wyznanie wiary w Jego imię. Dzięki temu otrzymamy godność dzieci Bożych, bo Słowo stało się ciałem. Połączyło się z ciałem ludzi i tak stało się krewnym każdego z nas, naszym bratem.
W tym tekście widzimy też, jak przez Jana Chrzciciela przemawia pokora człowieka, który uważa się jedynie za świadka, sługę nieużytecznego. Dlatego usuwa się na bok, ciesząc się z wykonanej przez siebie posługi wskazania Jezusa.
Ta posługa wykonana przez Jana jest jedyną, jaką wykonał. Miał zdolność rozpoznania swojego powołania i wycofania się w odpowiednim momencie. Ta posługa powinna być też jedyną, jaką wykonuje wspólnota kościoła. To ma być jedyna posługa w naszym ewangelicznym zaangażowaniu, czyli wskazywanie na Oblubieńca.
Oratio
Podczas naszego oratio podziękujmy Bogu za dar stworzenia, za to, że stworzył świat tak piękny, tak Bogaty, tak różnorodny. Podziękujmy za dar naszego istnienia. Za to, że byliśmy chciani i że On nas stworzył. Jesteśmy Jego dziełem, człowiek jest ukoronowaniem stwórczego dzieła Boga.
Zobaczmy też dramat czasem wypowiadanych przez ludzi słów, może także przez nas, że nie chce mi się już żyć. Jakiż dramat muszą przeżywać osoby, tak mówiące. Negując ten niewyobrażalny dar istnienia. A przecież Bóg nas chciał, chciał konkretnie każdego z nas, chciał, byśmy byli i istnieli. Ucieszmy się tym i przeprośmy Go za te momenty, kiedy zbyt pochopnie wypowiadaliśmy jakieś słowa negujące ten dar istnienia.
Podziękujmy też za to otrzymane wewnętrzne światło, które w nas jest. Dziękujmy, że od samego mementu narodzenia Bóg nas oświetla, więcej, wypełnia tym światłem swojej łaski i miłości. Dziękujmy za to, że rodzimy się nie tylko w grzechu, ale także w świetle, w Bożym świetle w świetle Jego miłości.
Na modlitwie możemy sobie powiedzieć, tak w szczerości, czego ja pragnę. Wymienić nasze pragnienia, nawet te najbardziej skryte, wymienić to, z czym przychodzimy tu na modlitwę. Teraz możemy je tak szczerze Bogu przedstawić. On je zna, teraz zależy od nas, czy się do nich tak otwarcie i w szczerości serca przyznamy przed Nim. Przyznanie się do nich nie oznacza, że mamy je od razu zaspakajać. Niektórych się nie da zaspokoić, niektórych nie wolno z racji naszego powołania, a niektóre po prostu są grzeszne.
Możemy też podczas naszego oratio zapytać się, kto odrzucił naszą propozycję miłości, tak jak propozycja miłości Boga została i niestety nadal zostaje odrzucona przez ludzi. Możemy wymienić te osoby na modlitwie, przedstawić ich Bogu, a także nasz ból, płynący z tego odrzucenia. Przy tej okazji możemy prosić Boga o oczyszczenie naszych intencji, o to, by nasz ból, płynący z tego odrzucenia miłości, był bólem współczucia Bogu, który został i nadal zostaje odrzucony.
Na oratio zadeklarujmy pragnienie przyjęcia Słowa, wyraźmy to w konkretnym akcie, konkretnej deklaracji. Zatem nie kończmy naszej modlitwy tylko na przyjęciu faktu naszej grzeszności i oddaniu jej samemu Bogu, ale wyraźmy nasze głębokie pragnienie przyjęcia Słowa, przyjęcia Go do naszego serca.
Podczas modlitwy pamiętajmy o postawie Jana, który się usuwa na bok, by pozostawić miejsce dla światłości. Zobaczmy, czy jesteśmy świadkami Jezusa, czy uważamy się za Jego świadków. Zobaczmy naszą postawę po wykonaniu jakiegokolwiek zadania, czy umiemy usunąć się na bok, czy też szukamy także dla nas samych chwały? Prośmy o tę umiejętność wskazywania na Chrystusa i usuwania się potem w cień oraz o radość i pokój z wykonanej pracy.
Contemplatio
Podczas contemplatio otwórzmy się na światło i na słowo, na zbawczą perspektywę, jaka jest naszym udziałem, przyjmijmy Boga – Światłość, byśmy się stali prawdziwymi dziećmi Bożymi. Zadeklarujmy chęć stania się Jego dziećmi. Trwajmy w Jego świetle, w Jego miłości, kontemplując Jego słowo, trwajmy w ciszy i milczeniu, niech przemawia tylko nasze serce. Niech używa języka miłości. Niech ten etap modlitwy stanie się doświadczaniem Jego miłości.