Wypalony rodzic

Nie tak bowiem doświadczający wypalenia rodzicielskiego rodzice wyobrażali sobie swoją rolę. Teraz, kiedy już mają dzieci, czują się sfrustrowani, małowartościowi, wielu z nich zastanawia się, czy to z nimi jest coś nie tak, czy ten świat wyśrubował taką poprzeczkę, do której w zasadzie nikt nie jest w stanie doskoczyć. I choć zewsząd słyszą, że można, że innym się udaje, że to tylko kwestia organizacji, to im z jakiegoś powodu nie wychodzi. Bo i wyjść nie może. Czy naprawdę jako rodzice musimy brać udział w nieustannym wyścigu szczurów? Czemu bowiem służy to ciągle porównywanie dzieci, to licytowanie się, które się lepiej rozwija, to zapisywanie niemowląt na rozmaite zajęcia, kiedy ono potrzebuje po prostu bycia z mamą? Czemu służy to nieustanne przekonywanie, że dzieciństwo i zabawa to strata czasu, bo konkurencja ogromna i łatwo wypaść z tego peletonu? Czemu w końcu służą tak z lubością publikowane przez celebrytki zdjęcia dwa tygodnie po porodzie z płaskimi brzuchami? Chyba tylko temu, by młode mamy wpędzać w kompleksy. Bo skoro one mogą, to dlaczego ja nie mogę? Otóż one zazwyczaj mają cały sztab pomocników, a przeciętna mama może liczyć sama na siebie, bo mąż w pracy, a dziadkowie daleko.

Badacze zajmujący się problemem wypalenia rodzicielskiego wskazują, że jego objawami najczęściej są: wyczerpanie, utrata przyjemności z bycia rodzicem, dystansowanie się od własnego dziecka i coraz niższa samoocena. Tę często obniżają jeszcze media społecznościowe ze swoim idealnym, wręcz perfekcyjnym przekazem, z pięknymi, niczym z katalogu, wysprzątanymi wnętrzami i wystylizowanymi dziećmi, a to wszystko zaprezentowane w odpowiednim świetle lub dopracowane w programach graficznych. „Istnieją badania wskazujące korelację między zapatrzeniem w social media a depresją, zwłaszcza u osób podatnych, z niską samooceną, które widzą przepaść nie do przekroczenia, czują, że nigdy nie osiągną tej «normy». Młodzi ludzie, szczególnie dzisiaj, nie mają umiejętności oceny jakości informacji. Nie chodzi nawet o fake newsy, tylko właśnie o instagramowe profile celebrytów czy influencerów, pokazujących swoje jachty, samochody, domy… Tak się dzieje na przykład wtedy, gdy zabraknie kogoś, kto mógłby wytłumaczyć, że to nie jest żadna norma, że świat tak nie funkcjonuje, a za prezentowanym luksusem i wysokim poziomem życia stoją rzesze pracowników czy rodzinne zasoby, że to, co widzimy, to precyzyjnie wyselekcjonowane wizerunki i obrazy” – mówił w miesięczniku „W drodze” psycholog Rafał Albiński (Idealne czy dobre? Z psychologiem Rafałem Albińskim rozmawia Michalina Kaczmarkiewicz, „W drodze” 9/2022, s. 67).

Wyśrubowane normy, chory perfekcjonizm czy social media to wcale nie jedyne czynniki, które wpływają na wypalenie rodzicielskie. Nie bez znaczenia pozostają także stres, przepracowanie, a także brak odpoczynku. W sytuacji skrajnej, kiedy rodzic czuje, że zupełnie sobie nie radzi z tą sytuacją, najchętniej by się spakował i uciekł z domu na drugi koniec świata albo sięga po alkohol, by zapić ten stres, konieczna jest pomoc specjalisty. Dla wielu osób lekarstwem może być po prostu wyjście z domu bez dzieci, naładowanie akumulatorów, zdystansowanie się wobec całej sytuacji. Ostatnio znajoma wielodzietna mama powiedziała mi, że najlepszą inwestycją w jej małżeństwo i relacje z dziećmi była inwestycja w dobrą nianię, która od czasu do czasu opiekuje się dziećmi, tak by rodzice mogli wyjść razem na randkę, nawet jeśli ta randka będzie spacerem do najbliższego warzywniaka. Znana maksyma głosi, że „dobry ratownik to żywy ratownik”. I podobnie jest z rodzicami: dobry rodzic to żywy rodzic, który potrafi zadbać o swoje potrzeby dla dobra dzieci i rodziny.