Wziąć swój krzyż…

Piątek, XVIII Tydzień Zwykły, rok I, Mt 16,24-28

Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? Albo co da człowiek w zamian za swoją duszę? Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania. Zaprawdę, powiadam wam: Niektórzy z tych, co tu stoją, nie zaznają śmierci, aż ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w królestwie swoim.

 

Nie jest ławo wziąć swój krzyż i naśladować Jezusa, bo często jego ciężar nas przygniata, jest ciężko, niewygodnie, trudzimy się i upadamy… Jeśli jednak dostrzeżemy Jego obecność w naszym codziennym życiu i uświadomimy sobie, że On naprawdę jest z nami, o wiele łatwiej będzie nam dźwigać ciężar dnia codziennego, naśladować Go, a nawet zaprzeć się samego siebie. Tak ukochać, by to On był zawsze i wszędzie na pierwszym miejscu, a nie ja: bo ja chcę, ja potrzebuję, ja pragnę... 

Tylko  stawiać sobie pytanie, co Jezus teraz pragnie, bym uczynił, co Jezus zrobiłby w tej sytuacji? Dostrzegać ludzi wokół nas, ich potrzeby i pragnienia. Spojrzeć na nich oczyma Jezusa.

 

Przeczytaj również >>Latem też ludzie umierają<< Eweliny Gładysz.