Z Kijowa #5 – Anioł stróż
Drogie Siostry, Drodzy Bracia,
wczoraj my, bracia w Ukrainie, otrzymaliśmy link do krótkich filmów przygotowanych przez duszpasterstwo powołań Polskiej Prowincji Dominikanów. Można je zobaczyć tu: https://www.youtube.com/c/dominikaniepowolania
„Nawet sobie nie wyobrażacie, jak żyjecie w sercach każdego z nas, a w moim szczególnie” – mówi do nas po ukraińsku br. Mykyta Janusz, dominikański nowicjusz pochodzący z Ukrainy. Bardzo dziękujemy Wam, naszym braciom i siostrom, nie tylko z Polski, ale także z Rzymu, Bolonii, Australii, USA i Tajwanu za te ważne słowa umocnienia. Poprosił mnie o. Misza Romaniw, by koniecznie Wam napisać, że wczoraj wieczorem był bardzo mocno podłamany sytuacją. Walki toczyły się o miejscowości znajdujące się niedaleko Fastowa. Między innymi o Makarów i Borodyankę – często tamtędy przejeżdżałem z nim i wolontariuszami z Fastowa w drodze do Warszawy. Prawie zawsze zatrzymywaliśmy się w Borodyance, by na stacji paliw OKKO wypić poranną kawę i zjeść hot doga. Miasteczko zbombardowane – serce pęka, kiedy ogląda się zdjęcia z miejsc, które znasz. Ale właśnie wtedy, w tym trudnym psychicznym momencie, lekarstwem dla duszy stały się słowa braci. „To mnie podniosło na duchu, przełamało smutek i zniechęcenie” – stwierdził Misza. Ludzie z Makarowa ratowali swoje życie, uciekając m.in. do Fastowa. Ojciec Wojciech Giertych, teolog Domu Papieskiego, mieszkaniec Watykanu, a przede wszystkim nasz wielki przyjaciel, bardzo mocno wspierający rozwój misji Zakonu w Ukrainie od ponad 30 lat, powiedział: ”Trzeba myśleć nie o teraźniejszości, ale o przyszłości. Szykować nasze miejsca w formowaniu ludzi do wewnętrznej wolności. Nie tylko wolności "od", ale wolności "do", tak jak uczył o. Pinckaers OP”. Ma rację! Zresztą, tego samego nas uczył o. Wojciech podczas studiów teologicznych w Krakowie. Nie wolno zatrzymać się na „dziś”, ale trzeba patrzeć w przyszłość. To zadanie też stoi teraz przed tymi z Was w Polsce, którzy przyjęli pod swój dach wojennych uchodźców z Ukrainy. Myślcie już teraz o przyszłości razem z nimi! Nie czekajcie na koniec wojny.
Dziękujemy naszym siostrom i braciom z wielu krajów świata za Wasze słowa, modlitwy i pomoc. Nie zawsze nadążamy odpowiadać, ale bądźcie pewni, że jesteście w naszych sercach. Jesteście nam i Ukrainie potrzebni. W nocy w Kijowie było kilka wybuchów spowodowanych rakietowym ostrzałem miasta. Jedna z rakiet uderzyła w okolice dworca kolejowego, inna podobno spadła nie tak daleko od naszego klasztoru. Mer Kijowa w swoim raporcie do mieszkańców mówił dziś, że nikt nie zginął. To cud! Ucierpiała jedynie sieć ciepłownicza, która jest teraz odbudowywana przez służby miejskie. To bardzo istotne, bo u nas jest jeszcze dość zimno, a rano w Kijowie znów prószył śnieg i temperatura w południe wynosiła tylko +1 stopień Celsjusza. Niestety, nie zanosi się w najbliższych dniach, że będzie cieplej. U nas w klasztorze na razie wszystko działa.
Wczoraj po południu poszedłem do szpitala, by zaoferować swoją posługę duszpasterską. Pierwszy ze szpitali znajdujących się w naszej okolicy był zamknięty. Gdzieś go ewakuowali. Drugi, duży szpital wojewódzki, działa i trafiają tam również osoby zranione podczas działań wojennych. Znam to miejsce, bo rok temu właśnie tam udzielono mi pierwszej pomocy, gdy złamałem nogę. Kiedy w białym habicie zbliżałem się do izby przyjęć, zostałem dostrzeżony przez policjantów. Błyskawicznie wyszli mi naprzeciw z bronią. Pokazałem dokumenty i plecak z „księżowskim wyposażeniem”. Panowie dokładnie wypytali o cel mojego przyjścia. Koniec końców zostawiłem swój numer telefonu i informację, że jestem katolickim księdzem i mogę w każdej chwili przyjść z posługą. Do tej pory nie było sygnału ze szpitala. Wydaje mi się, że w Ukrainie, zwłaszcza w Kijowie, obecność księdza wśród chorych jest mało popularna, choć w niektórych szpitalach są kaplice, oczywiście prawosławne. Obrona miasta rzetelnie wypełnia swoje obowiązki. Są ostrożni i dbają o bezpieczeństwo powierzonych im ludzi i obiektów.
Rano dostałem wiadomość od Nikity, kandydata do naszego Zakonu, który mieszka w Charkowie: „Całą noc, 12 godzin, przesiedzieliśmy na stacji metra. Zostały zakryte zasłony [potężne metalowe wrota chroniące stacje, pozostałość chyba z czasów zimnej wojny – J.K.]. Dopiero o 6 rano dostaliśmy się do domu. Troszkę odpoczęliśmy. Rodzice trudno przeżyli tę noc. Trochę żałuję, że ich zaprowadziłem do podziemi”. Może jednak nie ma co żałować, bo rakiety trafiły m.in. w sąsiedni blok mieszkalny. Miejsce, w którym żyje z rodzicami, to typowe osiedle. W pobliżu nie ma żadnego obiektu strategicznego. Takich wojennych zbrodni jest już wiele.
Kolejny dzień przynosi nowe zniszczenia, ale też coraz większe zmęczenie wśród ludzi. Nawet rano jedna ze starszych pań, która mieszka z nami w klasztorze, poczuła się źle. Wystraszyliśmy się, że to udar. Na szczęście mamy wśród nas lekarkę, więc udało się pomóc naszej seniorce. Na przyjazd karetki pogotowia nie ma teraz w takich przypadkach szans. Poradzono nam telefonicznie, że możemy ewentualnie jechać do najbliższej przychodni (polikliniki), ale uznaliśmy, że tam niewiele nam pomogą. Dobrze, że mamy z nami „anioła stróża” – młodą lekarkę, która wie, co zrobić. Niestety nie wszyscy seniorzy w ogarniętych wojną miastach i wsiach mają tak dobrze. Bardzo trudna jest sytuacja osób starszych, chorych i z ograniczoną możliwością poruszania się. Samo zejście do schronu czy piwnicy to dla nich często przeszkoda nie do pokonania, podobnie jak zrobienie zakupów, nie mówiąc już o kondycji psychicznej czy zdrowotnej. Dlatego dobrze, że mocno rozwija się wolontariat. W Kijowie sporo ludzi się w niego zaangażowało i coraz sprawniej zaczyna ta pomoc działać. Nasi ojcowie oraz świeckie osoby, które się schroniły w klasztorze, również włączyli się w taką posługę. Wczoraj o. Oleksandr wraz z chłopakami kupili w piekarni 200 bochenków chleba, który dziś trafił przez ręce miejskich wolontariuszy do potrzebujących.
Zakończę słowami psalmu 44 z dzisiejszej liturgii godziny czytań. To przesłanie na dziś od Olgi, studentki naszego Instytutu św. Tomasza z Akwinu w Kijowie oraz tercjarki dominikańskiej. Mieszka na obrzeżach Kijowa. Niestety za daleko, by w obecnych warunkach być w naszej kaplicy na mszy. Wcześniej bywała niemal codziennie.
Bo nie zaufałem mojemu łukowi
ani mój miecz mnie nie ocalił,
Lecz Ty nas wybawiłeś od wrogów
i zawstydziłeś tych, co nas nienawidzą.
Każdego dnia chlubimy się Bogiem
i nieustannie sławimy Twe imię.
Reakcja świata na to, co się dzieje, to rzeczywiście gigantyczne „zawstydzenie tych, co nas nienawidzą”. Ale jeszcze bardziej zawstydzają wojenne sieroty i ci, którzy stracili życie. Niech odpoczywają w pokoju wiecznym.
Z serdecznymi pozdrowieniami i prośbą o modlitwę!
Jarosław Krawiec OP, Kijów, 3 marca 2022 roku, godz. 16:00
***
O. Jarosław Krawiec OP jest przełożonym dominikańskiego klasztoru w Kijowie. To, co pisze, jest przede wszystkim skierowane do braci i sióstr dominikanek oraz dominikańskiego środowiska, więc nie zawsze i nie wszystko może być czytelne. W swoich relacjach stara się odnosić do miejsc związanych z dominikanami, gdzie są ich klasztory, a więc Kijów, Fastów, Charków, Chmielnicki, Czortków i Lwów. Dzieli się tym, co widzi swoimi oczami i słyszy swoimi uszami lub oczami i uszami swoich braci, sióstr czy ludzi, którzy są w Ukrainie.
Wiele osób pyta o. Krawca, jak można pomóc. W tym momencie pomoc rzeczowa z perspektywy Kijowa jest niemożliwa – nie są w stanie w żaden sposób jej dowieźć czy ją koordynować. W Kijowie toczą się walki i wokół też. Można wpłacić ofiarę na konta – pieniądze już się przydają, bo można coś kupić, płacąc kartą, a będą bardzo potrzebne, jak sytuacja się trochę uspokoi.
POLSKA PROWINCJA ZAKONU KAZNODZIEJSKIEGO O.O DOMINIKANÓW
PL03 1600 1374 1849 2174 0000 0033 PLN
PL52 1600 1374 1849 2174 0000 0024 EUR
PL73 1600 1374 1849 2174 0000 0034 USD
SWIFT CODE BANKU: PPABPLPK
Z dopiskiem: Wojna na Ukrainie