Z Lwowa #4 – Wojenna niedziela
Spotkałem Żydów modlących się w kościele. „Ten dzień poświęcony jest Panu, Bogu waszemu” – mówi prorok Nehemiasz. Był sobotni wieczór. Mesjanistyczni Żydzi ze Lwowa przyjęli swoich braci z Charkowa i Odessy. Modlili się w katolickim kościele.
Wciąż rozmawiamy i rozmawiamy. Ludzie przybywają i odjeżdżają. Ocean ludzkiego cierpienia. Rosyjski przeplata się z ukraińskim. Rozmawiam z mężczyzną z Azerbejdżanu. Przyjechał do Kijowa rok przed wybuchem wojny. Jest w drodze. Nie ma planów. Tak jak wielu innych zresztą.
Wyrwani w środku nocy, z niewielkim bagażem. Tej podróży nie planowali. Nikt nie robił listy rzeczy do zabrania. Nikt nie układał koszul w walizce. Wszystko było szybkie. Przebudzone dzieci płakały.
„Ten dzień poświęcony jest Panu Bogu waszemu. Nie bądźcie smutni i nie płaczcie” – woła prorok Nehemiasz.
Czy można teraz nie płakać? Chyba to nie jest możliwe. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Łzy są oczyszczeniem z bólu.
„Nie bądźcie przygnębieni, bo radość w Panu jest waszą ostoją” – czytam wciąż Nehemiasza.
Czy można teraz wyzbyć się przygnębienia? Emocje są zbyt silne. To jeszcze za wcześnie.
Bóg nas ochronił – powiada kobieta z tłumu.
Wreszcie płomyk światła i iskierka nadziei. Wśród płonących domów Charkowa, dramatu Mariupola, zaporoskiej trwogi i ryku syren w Kijowie, ktoś jednak powtórzył: Bóg nas ochronił!
Słyszę głos modlitwy mesjanistycznego rabina ze Lwowa: Jeszua Ha Maszijach.
***
ks. Mariusz Krawiec, paulista. Urodził się we Wrocławiu. Od 7 lat pracuje we Lwowie.
foto ks. Mariusz Krawiec SSP