Z Lwowa #7 – Bym nie zasnął w śmierci

Nocne alarmy budzą trwogę. Ciszę uśpionego miasta przecina przejmujący głos syreny. Spiker w radiu powtarza: Повітряна тривога! Powietrzny alarm. Ludzie nasłuchują, czy aby nie ma gdzieś niepokojących, złowrogich dźwięków w powietrzu. Ktoś słyszał rakiety uderzające w jaworowski poligon. Przecież dzieli nas tylko 45 kilometrów. Poległo blisko czterdzieści osób. Blisko czterdzieści ludzkich istnień. Czterdzieści życiowych historii zamknęło się tej jednej nocy. 

Psalmista przed wiekami wołał do Boga: „Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci, by wróg mój nie mówił: Ja go zwyciężyłem” (Ps 13). 

Dziś poszedłem do fryzjera. Może nieco się dziwicie. W wojenny czas iść do fryzjera. Ja jednak poszedłem. Zafundowałem sobie mały powrót do normalności. Do tego, co było podobne, jak tutaj coraz częściej mówimy, „przed wojną”. Bo „przed wojną” chodziło się i do fryzjera, i do teatru. Dziś w teatrze śpią ludzie. Uchodźcy z Charkowa, Kijowa czy Zaporoża. 

Oglądam na oknie donicę z tulipanem. Zasadziłem go, trochę spóźnionego, tuż „przed wojną”. Rośnie. Zdaje się, że nie przejmuje się niczym. Rośnie i wkrótce zakwitnie. Jeśli nie strąci go podmuch wiatru z wybuchającej bomby i nie roztrzaska się o podłogę. 

Na wojnie jest wiele sprzeczności. Stoją one w szeregu obok siebie. Rozlewa się zło, ale dobro nie daje za wygraną i też podkreśla swoją obecność. Są łzy w oczach i gości też uśmiech na twarzy. Wyje złowrogo syrena, ale w tym czasie świeci piękne wiosenne słońce. 

Ludzie rozmawiają na ulicy. Czasem może nawet więcej niż „przed wojną”. Jest w nich wiele emocji, trzeba się nimi podzielić. 

Modlę się słowami psalmisty: „Oświeć moje oczy, bym nie zasnął w śmierci”. 

***
ks. Mariusz Krawiec, paulista. Urodził się we Wrocławiu. Od 7 lat pracuje we Lwowie.

foto ks. Mariusz Krawiec SSP