Zachcianki

Środa, XXIV Tydzień Zwykły, rok II, Łk 7,31-35

 Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.

 

            Jezus jest mistrzem obserwacji życia… Daje tego wyraz w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, kiedy przywołuje obraz dziecięcego przekomarzania się… Chodzi o zabawę w wesele i pogrzeb, w której jednak uczestnicy zabawy nie za bardzo dogadują się w tym, co akurat chcą przeżywać… Owa kapryśna zmienność jest czymś częstym w przypadku dzieci.

            Jezus jednak odnosi tę dziecięcą kapryśność do życia dorosłych…, a to już jest smutne. Bo kiedy dojrzały człowiek sam nie wie, czego chce, to jak ma sobie życie poukładać? Spotykają Jana Chrzciciela z jego ascetycznym sposobem życia – i go wyśmiewają… Spotykają Jezusa z Jego bliskim sercu podejściem do człowieka – i też Go obśmiewają… Izraelici na widok dwóch mężów Bożych obu odrzucają, czego więc szukają? Na jakiego „proroka” czekają? Historia pokazuje, że w tych swoich oczekiwaniach minęli się z prawdziwym Mesjaszem, Synem Bożym…

            Zapomnieli, że to Bóg posyła proroków na swój sposób, a nie prorocy idą do ludzi, jak chcą. Czy i my nie mamy kapryśnych oczekiwań wobec Boga – On pokazuje, czego chce, a nam ciągle zdarza się zmieniać zachcianki… To głupota, która uchodzi dzieciom, ale w życiu dojrzałym przynosi tylko opłakane skutki…

             Tańczmy więc tak, jak przygrywa nam Pan w swoim Słowie!