Żądza władzy

Czwartek, Św. Wacława (28 września), rok I, Łk 9,7-9

Tetrarcha Herod posłyszał o wszystkich cudach zdziałanych przez Chrystusa i był zaniepokojony. Niektórzy bowiem mówili, że Jan powstał z martwych; inni, że zjawił się Eliasz; jeszcze inni, że któryś z dawnych proroków zmartwychwstał. A Herod mówił: «Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć.

 

Czy sytuacja przedstawiona w dzisiejszej Ewangelii nie jest zaskakująca, zdumiewająca, a jednocześnie na wskroś dramatyczna? Człowiek (w tym przypadku Herod) może być zaniepokojony cudami, które czyni Chrystus – Bóg-miłość!!! Człowiek może odczuwać lęk, może bać się dobra, miłości, życzliwości drugiego człowieka!

Jeśli zadamy sobie pytanie, dlaczego, to odpowiedź jest szokująca: z lęku o siebie, lęku, który dotyka wielu płaszczyzn jego egzystencji. Pokazuje nam to myślenie Heroda. On boi się, że Jezus może być Janem Chrzcicielem, którego on zabił, a który mógł powstać z martwych. Boi się zatem wyrzutów sumienia, które w nim się odzywały, gdy Jan wypominał mu jego grzech. Boi się, że Jezus może być Eliaszem – a zatem tym, który miał zwiastować przyjście Mesjasza, króla Izraela. Byłby On wtedy potencjalnym konkurentem Heroda w objęciu tronu. I w końcu boi się, że Jezus może być jednym z proroków, który zmartwychwstał – a więc duchowym przewodnikiem ludzi, za którym mogą pójść tłumy, co także będzie dla niego utratą władzy i autorytetu, który wydaje mu się, że ma. Jakże zalęknionym człowiekiem jest Herod! Ten lęk o siebie stymuluje go do posługiwania się władzą z przemocą. W ten sposób buduje on swoją wielkość, swój obraz siebie, swoją wartość. Jak straszną rzeczą jest żądza władzy, którą człowiek wykorzystuje dla tak nieludzkich celów.

Dzisiejsza Ewangelia daje nam jednak jeszcze jedną wskazówkę, odsłaniającą serce Heroda. Mimo tych wszystkich lęków, jakie nim miotają, chciał zobaczyć Jezusa. Wydaje się, że ocalała w nim resztka człowieczeństwa. Tymczasem, jeśli prześledzimy Ewangelię według św. Łukasza do końca, to okaże się, że do takiego spotkania doszło – kiedy podczas sądu nad Jezusem Piłat odesłał Go do Heroda (zob. Łk 23, 7-12). I co się wtedy stało? Herod liczył na to, że Jezus dokona wobec niego jakiegoś spektakularnego cudu, który przyczyni się do tego, że Herod uwierzy w Jego moc i nadzwyczajność. Tymczasem Jezus milczał…, gdyż nie chciał stosować tych samych metod działania, jakimi kierował się Herod. Jezus nigdy nie posługiwał się żadną siłą czy przemocą, chyba że „siłą miłości”. I wtedy herod Nim wzgardził, a zaprzyjaźnił się z Piłatem, z którym wcześniej był w nieprzyjaźni. Cóż za przedziwny sojusz!

Prawdę napisał św. Jan Apostoł w swoim liście, w którym żądzę władzy wymienia jako jedną z trzech największych zagrożeń czyhających na nas w życiu duchowym i w ogóle w człowieczeństwie. Badajmy często nasze serca, czy nie są zarażone tą żądzą w różnych aspektach naszego życia. Jedynym lekarstwem na jej uśmiercenie w nas jest bezbronna miłość Chrystusa – naszego Pana i Zbawiciela, którą On okazuje nam nieustannie.