Zapłaczę nad mym życiem…

Czwartek, XXXIII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 19,41-44

 Powalą na ziemię ciebie i twoje dzieci z tobą i nie zostawią w tobie kamienia na kamieniu za to, żeś nie rozpoznało czasu twojego nawiedzenia.

 

 

Na początku, drogi Czytelniku, chciałbym postawić Ci pytanie: co czujesz, widząc płaczącą osobę? Jakie wówczas towarzyszą Ci myśli? Spotykamy łzy szczęścia i radości (potrafimy popłakać się na ślubie dziecka czy też wzruszającym filmie), spotykamy też łzy żalu i smutku (szczególnie w tych dniach po zamachach w Paryżu).

Naturalnym odruchem serca na widok osoby płaczącej z powodu bólu czy żalu jest współczucie. Łza, która w składzie chemicznym nie przejawia nic nadzwyczajnego (woda, trochę chlorku sodu i białek), daje tak dużo człowiekowi do myślenia, często motywuje do działania. Łza, która wypływa z oka może bardzo wiele zmienić (pomijam tzw. płaczki, które były wynajmowane, aby opłakiwać za pieniądze zmarłego).

Jezus, widząc Jerozolimę, zapłakał. Dookoła Niego znajdowali się ludzie, których ogarniała radość, a On płakał. Płacz Jezusa był wyrazem cierpienia z powodu odrzucenia przez ludzi miłości Boga. Co czuli towarzyszący mu uczniowie, widząc płaczącego Mistrza? Czy w sercu  zadawali sobie pytania o powód płaczu?

Rozważając tekst dzisiejszej ewangelii, przychodzą mi na myśl Psalmy, które często mówią o łzach. Szczególnie mocno przemawiają do mnie wersety Psalmu 126, 5-6: „Którzy we łzach sieją, żąć będą w radości. Postępują naprzód wśród płaczu, niosąc ziarno na zasiew: Z powrotem przychodzą wśród radości, przynosząc swoje snopy”. Łzy, które tu na ziemi wylewamy, stają się posiewem wieczności. Trzeba często zapłakać nad swoim grzechem i słabością.

W te pochmurne, deszczowe, listopadowe dni, rozważając dzisiejsze Słowo Boże, zachęcam do refleksji „Psalmu moich łez” Piotra Rubika:

„Zapłaczę gorzko nad mym strachem
Zapłaczę nad mym brakiem wiary
Zapłaczę, gdy pod moim dachem
Wygłosi Śmierć sentencję kary…”