Zatroskany o swoje owce

Niedziela, 4 Niedziela Wielkanocna, rok C, J 10,27-30

Jezus powiedział: ”Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy”.

 

Jezus mówi o sobie: „Ja jestem dobrym pasterzem”. Niegdyś młody człowiek zwrócił się do niego: „Nauczycielu dobry” – Jezus zapytał wówczas: „Dlaczego mnie nazywasz dobrym. Jeden jest tylko dobry – Bóg”. Jezus jednak jako Ten, który stanowi jedno ze swoim Ojcem, jest prawdziwie Dobrym Pasterzem. Ta Jego dobroć polega głównie na tym, że oddaje On życie swoje za owce.

Postać Dobrego Pasterza zapowiada Pan Bóg już przez proroka Ezechiela, gdy mówi on: „Ja sam będę pasł moje owce i ja sam będę je układał na legowisko. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie” (Ez 34,15-16).

Czy nie takim pasterzem właśnie jest Jezus? Okazuje się, że ludzie doskonale to wyczuwają, dlatego wciąż towarzyszą Mu tłumy, a On lituje się nad nimi, bo są jak owce bez pasterza. Podczas gdy pobożni i sprawiedliwi faryzeusze skutecznie oddzielili się od grzeszników i pogan, budując własne getto pobożności i doskonałości, Jezus jest dostępny dla każdego. Jako Dobry Pasterz wciąż jest obecny tam, gdzie człowiek jest w potrzebie, gdzie zmaga się ze swoją nędzą, słabością fizyczną czy duchową. On niesie Dobrą Nowinę, której ludzkie serce jest spragnione, jak owca świeżej trawy.

Dobry Pasterz przede wszystkim szuka zaginionej owcy. Któż z nas nie był tą owcą zaplątaną w ciernie; owcą, która się szamocze, zadaje sobie rany i doznaje własnej bezradności. Dlatego zaczyna się rozglądać za czyjąś pomocą, beczy żałośnie z nadzieją, że ktoś ją usłyszy - ale nie wilk drapieżny, diabeł, który jak lew ryczący krąży, szukając kogo pożreć, lecz Dobry Pasterz, do którego ona należy. A On przychodzi, zastaje ją wylęknioną, załamaną. Głaszcze więc i uspokaja. Potem uwalnia ją z kolejnych cierni. Jak bardzo się cieszy, że odnalazł owcę, zanim wilk zdążył ją rozszarpać albo nie umarła z głodu. I jak bardzo współczuje, że się biedna pokaleczyła. Przytula, bierze na ramiona i niesie do domu, by ją opatrzyć. Potem zaprasza przyjaciół, aby dzielić z nimi radość, że owca się  odnalazła. A może szukał jej już nie po raz pierwszy, dlatego ta radość jest tym większa.

Słowa Jezusa o zagubionej owcy, o odnalezionej drachmie, o miłosiernym ojcu jak balsam koją ludzkie serca i wyzwalają w nich decyzję zmiany życia. Oto kobieta, która prowadziła grzeszne życie, odważyła się wejść do domu faryzeusza, aby swoimi łzami obmyć nogi Jezusa – a On jej nie potępił, ale odpuścił jej grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. Jezus nie pozostaje głuchy na głos niewidomego żebraka Bartymeusza, który wołał za Nim: „Synu Dawida, ulituj się nade mną!”. Wysłuchuje prośby Syrofenicjanki, błagającej o uwolnienie swojej córki od złego ducha. Słyszy płacz matki odprowadzającej na cmentarz jedynego syna. Dostrzega ból Jaira po stracie ukochanej córki.

Taki jest Jezus, Dobry Pasterz, który ostatecznie odda na krzyżu swoje życie za owce, bo umiłował je do końca i pragnie, aby owce również miały życie w obfitości.

Wsłuchujmy się w głos tego Dobrego Pasterza. Starajmy się za Nim podążać, a On z pewnością poprowadzi nas na obfite pastwiska, gdzie znajdziemy pokarm dla naszych dusz, ale też przeprowadzi przez różne ciemne doliny, a w razie potrzeby wyratuje z życiowych niedoli czy porażek.