Zawsze gotowy i czujny…

Sobota, XV Tydzień Zwykły, rok I, Wj 12,37-42

Izraelici wyruszyli z Ramses do Sukkot w liczbie około sześciuset tysięcy mężów pieszych, nie licząc dzieci. Także wielkie mnóstwo cudzoziemców wyruszyło z nimi, nadto drobne i większe bydło, i olbrzymi dobytek. Z ciasta, które wynieśli z Egiptu, wypiekli przaśne placki, ponieważ się nie zakwasiło. Wypędzeni z Egiptu, nie mogąc się zatrzymać, nie zdołali przygotować nawet zapasów na drogę. A pobyt Izraelitów w Egipcie trwał czterysta trzydzieści lat. I oto tego samego dnia, po upływie czterystu trzydziestu lat, wyszły wszystkie zastępy Pana z ziemi egipskiej. Tej nocy czuwał Pan nad wyjściem synów Izraela z ziemi egipskiej. Dlatego noc ta winna być czuwaniem na cześć Pana dla wszystkich Izraelitów po wszystkie pokolenia.

 

Cechą współczesnego człowieka jest ciągłe gromadzenie dóbr materialnych, które wydają się być najlepszym „przygotowaniem zapasów na drogę”. Ta nadmierna dbałość o stan naszego portfela niejednokrotnie przesłania to, co powinno być najważniejsze w życiu chrześcijanina, czyli pełną gotowość o każdej porze dnia i nocy do wypełniania misji. Właśnie noc ma symbolizować, że musimy czuwać w każdej chwili naszego życia – będąc w domu z rodziną, wypełniając swoje obowiązki w pracy czy podejmując wakacyjne wyprawy.

Ale noc to także pewnego rodzaju niepewność, może nawet lęk czy strach. Jednak chrześcijanin nie może być niepewny, gdyż Pan Bóg jest jego doskonałym przewodnikiem, który zawsze zna tę najlepszą drogę!

Niech więc nigdy nie zabraknie nam ufności, że mimo mroków, a może nawet nocy w trakcie naszego ziemskiego wędrowania, zawsze możemy dotrzeć do właściwego celu, jeśli tylko pozwolimy, by naszym przewodnikiem był Bóg!

Chciejmy mniej uwagi poświęcać rzeczom materialnym, a więcej jej przeznaczać na prawdziwą chrześcijańską czujność i gotowość. Z pewnością nie jest to zadanie łatwe, ale jednak możliwe…