Zawsze tak!

Czwartek, IV Tydzień Zwykły, rok II, Mk 6,7-13

Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien. I mówił do nich: Gdy do jakiego domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakim miejscu was nie przyjmą i nie będą słuchać, wychodząc stamtąd strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich. Oni więc wyszli i wzywali do nawrócenia. Wyrzucali też wiele złych duchów oraz wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.

 

Nie mam mocy, ale mam pomoc. W kinie nazywałoby się to Dwunastu wspaniałych. Posyłam was, bo jesteście elitą narodu wybranego. Dwunastu przetrwało trudy szkolenia. Wykazaliście się męstwem i trwałością, jesteście najsilniejszymi z kadetów. Oto macie moc i teraz będziecie walczyć ze złymi duchami… Uśmiechasz się prawda?

Czy oni byli elitą? Skoro wczoraj Nazaret powątpiewał o Jezusie w synagodze, to jestem pewien, że ich też uważali za takie szare nic. Czy mieli moc? Taką, jak każdy człowiek. Jak przyszedł moment próby, to pouciekali a Piotr się zaparł Jezusa. Czy mieli dary uzdrawiania? Oczywiście nie mieli.

O co tu chodzi?! Jezus podszedł do każdego z nich, gdzieś w środku zwykłego dnia i powiedział: - jeśli chcesz, to chodź. Potem powysyłał ich po dwóch. I dał im władzę nad duchami i chorobami. I kazał opowiadać radosną nowinę o królestwie dla tych, co też chcą.

W innymi miejscu powiedziane jest „posyłam was, jak owce między wilki”. Oni poszli bez przygotowania, bez treningu, bez zaopatrzenia – tak chciał Jezus. Ale skoro nie mieli mocy, to co mieli niby trenować? Jaką przewagę mieli mieć posłani pomiędzy ludzi? Nie mieli przewagi. Nie byli silni. Nie mieli autorytetu, stanowiska, poparcia władzy. Poszli, bo tak powiedział Jezus. Jedyny autorytet, jaki mieli, to był autorytet Jezusa. Robimy to, bo nam tak powiedział. 

Czy umiesz sobie wyobrazić, jak pierwszy raz próbują wyrzucić złego ducha, albo uzdrowić chorego?Co to za nowa nauka z mocą? Czy ja mam moc, albo dar uzdrawiania – nic takiego w sobie nie czuję. Mój inwentarz nie zawiera takich pozycji. A przecież zdarzyło się, że modliliśmy się nad chorym i wyzdrowiał. My się modliliśmy – posyłał ich po dwóch. Nie nasza to moc była. Dlaczego tak chciał? Nie wiem. Szczerze mówiąc, nie mam na to wpływu. Czy mój inwentarz zawiera w sobie pozycję „Świątynia Boga”? Ja tego nie czuję – gdyby mi Pismo tego nie powiedziało, nigdy bym na to nie wpadł. 

Czy mogę posługiwać się Jego autorytetem, lub mocą? Nie umiem. A są momenty, że ta moc w różny sposób pojawia się w życiu.  No właśnie. Nas też wybrał, nabył za wielką cenę i ustanowił swoim ludem. Jesteśmy Jego – Jezusa własnością i braćmi i oblubienicą. Wykupił nas ze świata. W Jezusa zasługach jesteśmy przyjęci przez Boga, w Jezusa autorytecie możemy żyć – tam, gdzie nas postawił. 

Bo trzeba sobie jasno powiedzieć. Nas też posłał w życie. W życie nasze i innych. Nie mam mocy. Ale mam zadania. Mojej mocy starcza tylko na to, aby nie zawracać z tej drogi, żeby jednak wybierać te zadania. Kiedy upadam, podnoszę się i mówię sobie: - ok, nie jestem fajny, ale z tej drogi nie chcę już zawrócić, szkoda by było i bez sensu. Ja mam moc próbować żyć tak, jak mi podpowiada – wtedy doświadczam Jego mocy: „pomocy”. Bo moc, jaką obserwuję w swoim życiu, jest „pomocą”. Pomocą, jaką okazuje dla mnie i innych. I jeśli tylko nie stracę tej resztki uporu, żeby nie odpuścić, jeszcze chwilę wytrzymać ten napór – to jakimś cudem zawsze się udaje. Jedyny problem, to nie odpuścić sobie, wytrzymać, nie przestraszyć się naporu fal, swojej słabości i braku ochoty na więcej…..

Najbardziej mi brakuje mojego „tak”. Jeśli jest moje tak, to jakoś tak dziwnie zawsze pojawia się nieoczekiwanie Jego pomoc. Panie Jezu, nie mam silnej woli. Ale dzisiaj modlę się o wolę. Pozwól mi przełączać ten przełącznik decyzji zawsze na „tak”. Daj mi moc mówienia Tobie „tak”. W Twoje zaopatrzenie nie muszę wątpić. Tyle razy mi udowodniłeś, że w nadmiarze mam Twoją pomoc. Chwała Ci za miłość ofiarną, która jest moją pomocą w potrzebie.

Obym tylko zawsze mówił do Ciebie „tak”.