Zdumienie Bogiem (i) Człowiekiem...

Sobota, I Tydzień Zwykły, rok I, Mk 2,13-17

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego na komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną!». Ten wstał i poszedł za Nim. Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Wielu bowiem było tych, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie, spośród faryzeuszów, widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?». Jezus, usłyszawszy to, rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».

 

Najpierw zdumienie Bogiem Człowiekiem, który nie przyszedł, „aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”. Jest coś skandalicznego w tej deklaracji Jezusa... – coś, co gorszyło niektórych „uczonych w Piśmie, spośród faryzeuszy”: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?”. Być może na końcu języka mieli: „Przecież powinien jeść i pić ze sprawiedliwymi – to znaczy z nami”. Ale być może to nie tylko zadufani w sobie faryzeusze wyczuwali jakąś trudność w zrozumieniu zdumiewającego wyboru, jakiego dokonywał Jezus, powołując grzeszników. Ewangelista Łukasz na wszelki wypadek napisał, że Jezus przyszedł powołać grzeszników „do nawrócenia” (5,32). Ale Marek i Mateusz tego dodatku nie mają... (choć niektóre współczesne przekłady uzupełniają tekst Marka o słowa „do nawrócenia”).

Jezus przyszedł powołać grzeszników... – do czego? By poszli za Nim – by zostawili wszystko – radykalnie! – i ruszyli śladami Mistrza.

Ale dlaczego grzeszników? – przecież ci w nosie mieli Mojżesza, proroków i wszystkie przykazania... Bo zobaczył ich potencjał? Bo zobaczył gotowość? Szansę? Tęsknotę?

Drugie zdumienie – tym razem Człowiekiem. Rzekł do niego: pójdź za Mną! A ten wstał i poszedł za Nim. Bez jednego słowa, bez pytania o szczegóły, bez targowania się, odkładania decyzji na później, rozmieniania powołania na drobne... Dlaczego? Bo zrozumiał wreszcie swą ukrytą tęsknotę? Bo dostrzegł daną mu szansę?