Zmienność jest rzeczą ludzką …

Środa, XXIV Tydzień Zwykły, rok II, Łk 7,31-35

 Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie płakali. Przyszedł bowiem Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak wszystkie dzieci mądrości przyznały jej słuszność.

 

       Jedną z częściej spotykanych przypadłości człowieka jest jego zmienność. Zrobi on dużo, byle potwierdzić przyjęte przez siebie założenia i wygłaszane racje. Mamy w otaczającym świecie aż nadto świadectw takiego procederu. Pewnie najwięcej w polityce, ale nie tylko. I tak czyjeś niewygodne zwycięstwo można przedstawić jako porażkę, a porażkę tak ukazać, jakby była zwycięstwem. Wszystko przecież zależy od wygodnego kąta patrzenia i siedzenia.

      Tymczasem dla Jezusa jest ważna stałość, a jeśli już zmiana, to tylko jako wstęp do stałości i wierności Prawdzie. Stałość jest bowiem oznaką dojrzałości. Właśnie tego potrzebowała społeczność czasów Jezusa. Patrzeć, słyszeć, próbować zrozumieć i ocenić według  zgodności z rzeczywistością, by w końcu nie wątpić. To dla nas wyzwanie, tak jak błogosławieństwo, które z takim stanem się wiąże, o czym Jezus powiedział uczniom o przebywającym w więzieniu i w pewien sposób zdezorientowanym Janie Chrzcicielu. Jeśli na Jezusa się patrzy z ułożoną w głowie tezą, to nigdy się Go w pełni nie pozna i nie zrozumie, bo właściwie  nie odczyta się Jego znaków.

       Tylko otwartość spojrzenia, uczciwość, chęć i pasja poznania dają możliwość zobaczenia w Chrystusie obiecanego Mesjasza i Zbawcy. W spotkaniu z Nim, niech przywilej prowadzenia i pierwszego Słowa będzie zawsze po Jego stronie, a Jego człowieczeństwo i bóstwo zobaczymy w całej pełni. Inaczej będziemy czekać, czekać, i ostatecznie nie doczekamy się, bo prawda o Mesjaszu nie jest „skrojona” na miarę ludzkiego umysłu, który chciałby Go po swojemu zaszufladkować, a przez to podporządkować. W tym względzie strońmy od obrazu rozkapryszonego dziecka, które tak naprawdę samo nie wie, czego pragnie, a bardziej zależy mu na zmiennej, nie nudnej zabawie, niż na odnalezieniu Rzeczywistości, która może konsekwentnie wpłynąć na jego życie. Szczęśliwi więc, którzy szczerze szukają, choć już raz znaleźli, bo błogosławieństwo „niezwątpienia” w zasięgu ich możliwości.