Znamy się tylko z widzenia

Niedziela, 6 Niedziela Wielkanocna, rok B, J 15,9-17

Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich. Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego. Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał - aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali.

 

     Wielu ludzi posługuje się zwrotem „mój były przyjaciel/przyjaciółka”. Uważam, że to stwierdzenie jest zupełnie niepoprawne znaczeniowo. Bo nikt nie może być „byłym przyjacielem/przyjaciółką”, jeżeli jakaś relacja się rozpadła, ludzie się poróżnili, nie spotykają się i kontaktują już więcej, to znaczy, że nie była to przyjaźń! To mogła być znajomość, koleżeństwo itp. Przyjaźń jest na zawsze, nie ma przyjaźni na chwilę. Jeżeli wydawało mi się, że ktoś był moim przyjacielem/przyjaciółką, to znaczy, że przyjaźni nigdy między nami nie było!

    Niedawno spotkałem się z przyjacielem ze szkolnej ławy z liceum. Nie widzieliśmy się kilka lat. Mówi mi: „gadamy ze sobą tak, jakbyśmy widzieli się całkiem niedawno”. No i chyba o to w przyjaźni chodzi? Nie ma znaczenie częstotliwość spotkań, najważniejsze jest porozumienie serca.

    Jezus dzisiaj mówi, że jesteśmy jego przyjaciółmi, nie sługami. Jesteśmy przyjaciółmi, bo przekazał nam to, co miał najcenniejszego, to, co usłyszał od Ojca. Przyjaźń Jezusa nie jest jednak tak „nic niewarta ”. Pan mówi: oznaką naszej przyjaźni jest zachowywanie przez was przykazań. Czy jestem przyjacielem Jezusa? A może „znamy się tylko z widzenia”?

ks. Piotr Chmielecki scj, zbieramto.pl