Zrozumieć królestwo

Poniedziałek, XVII Tydzień Zwykły, rok II, Mt 20,20-28

Odpowiedzieli Mu: Możemy. On rzekł do nich: Kielich mój pić będziecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował. Gdy dziesięciu [pozostałych] to usłyszało, oburzyli się na tych dwóch braci. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł: Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu.

 


W rozważanym dzisiaj fragmencie matka wstawiała się za synami. Miała na uwadze królestwo, o którym tak często mówił Jezus. Niech nas nie dziwi ten fakt również ze względu na to, że uczniowie żyli myślą o tym królestwie. Musimy pamiętać, że oczekiwanie na Mesjasza trwało już wieki. I teraz pojawił się Jezus, który tyle opowiada o swoim królestwie.

Wyobrażenia uczniów i innych osób nie były dokładnie takie, jak słowa Jezusa. Oni jednak tego nie widzieli. Żyli przeświadczeniem, że Jezus uczyni coś, co sprawi, że żyć będą w nowym państwie, w którym nie będzie biedy, chorób i poczucia krzywdy. Wyobrażenia ich były takie, jak większości Żydów. Mesjasz będzie wyzwolicielem Izraela. Będzie wodzem, królem w znaczeniu ludzkim, w znaczeniu posiadanej władzy państwowej. Mniej myśleli o duchu, więcej o materii. Wprawdzie Jezus mówił im dokładnie, pokazywał pod różnym kątem, jak ma wyglądać Jego królestwo, jednak oni nie potrafili wyjść ze swojego sposobu myślenia.

Uczniowie Jezusa „obejmowali” myślą to królestwo, ale ich rozumowanie szło dalej. Skoro w tym królestwie będzie tyle osób, dobrze  byłoby znaleźć się gdzieś w pobliżu Jezusa. A ponieważ człowiek jest z natury swej bardzo zapobiegliwy, więc i ci dwaj uczniowie z matką woleli zawczasu zapewnić sobie dogodne miejsce. 

Zauważmy, że na prośbę uczniów, tak bardzo pełną miłości własnej, próżności i pychy, Jezus odpowiada z całą powagą. On stara się uświadomić uczniom podniosłość sytuacji, powagę ich prośby. To trochę tak, jak z małymi dziećmi, które traktują jako zabawę, rzecz bardzo poważną i mama w odpowiedzi stara się im ukazać, jak ta sprawa jest poważna i że należy do niej podejść bardziej dojrzale. Uczniowie są jeszcze takimi dziećmi. Jezus traktuje ich z miłością. Nie obrusza się, nie gani, ale cierpliwie tłumaczy, na czym będzie polegał udział w Jego królestwie. Chociaż wie, że dopóki nie przyjdzie czas próby, dopóty oni nie będą tego rozumieli do końca.