Zwyczajna cudowność…

Środa, I Tydzień Zwykły, rok I, Mk 1,29-39

A ona im usługiwała. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ wiedziały, kim On jest. Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: Wszyscy Cię szukają. Lecz On rzekł do nich: Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo na to wyszedłem. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.

 

 

            Lekcja jaką daje nam dzisiaj Pan, dotyczy wytrwałości… Tak chętnie się dyspensujemy, usprawiedliwiamy zmęczeniem, bólem… Tylko, że to wszystko nie jest wiara! W wierze bowiem zawsze jest pragnienie spotkania z Bogiem – niezależnie od zewnętrznych odczuć czy splotu wydarzeń. Wiara nieodłącznie jest związana z wiernością w relacji Bogiem. Nie zatrzymuje się na „cudowności” nadprzyrodzonych wydarzeń, ale szuka spotkania z kochającym Ojcem…

         Jezus – boską mocą pomógł wielu uciemiężonym chorobami ducha i ciała, ale to działanie mocy Bożej nie wystarczało Mu… Po długiej pracy „na dyżurze kapłańsko – medycznym” wcześnie rano wstaję, aby budować swoją relację z Ojcem – na modlitwie w odosobnieniu…

          Nie mamy teraz tyle wolnego, co podczas świąt…może wręcz nawał obowiązków – ale jak pokazuje nam dzisiaj Jezus – to wcale nie jest gorszy czas na modlitwę, bo o miłość trzeba dbać stale – a modlitwa, to oddech miłości ku Bogu…

 

 Inne komentarze ks. Dawida