Życie, które przynosi owoc
Niedziela, 5 Niedziela Wielkanocna, rok B, J 15,1-8
Podobnie jak latorośl nie może przynosić owocu sama z siebie - o ile nie trwa w winnym krzewie - tak samo i wy, jeżeli we Mnie trwać nie będziecie. Ja jestem krzewem winnym, wy - latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić. Ten, kto we Mnie nie trwa, zostanie wyrzucony jak winna latorośl i uschnie. I zbiera się ją, i wrzuca do ognia, i płonie. Jeżeli we Mnie trwać będziecie, a słowa moje w was, poproście, o cokolwiek chcecie, a to wam się spełni. Ojciec mój przez to dozna chwały, że owoc obfity przyniesiecie i staniecie się moimi uczniami.
„Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić” (J 15,5).
Jezus zapewnia, że ten, kto w Nim trwa, przynosi owoc obfity, tzn., że jego życie staje się sensowne, bogate, życiodajne; że nie jest martwym, suchym, jałowym drzewem, które żyje jedynie dla siebie. Owocowanie zatem wymaga zanurzenia, trwania w Chrystusie.
Co znaczy „trwać w Chrystusie”?
W książce „Więźniowie Iranu” dwie chrześcijanki protestantki opisują swoją historię uwięzienia za to, że prowadziły działalność misyjną w Iranie. Rozdawały egzemplarze Nowego Testamentu wszystkim, którzy byli zainteresowani, albo też opowiadały o Chrystusie tym którzy o Niego pytali. Za to zostały osadzone w najsurowszym więzieniu w Teheranie i groziła im śmierć za apostazję z islamu. W więzieniu przychodziły z pomocą innym więźniarkom, dzieliły się z nimi świadectwem swojej wiary w Chrystusa. Wielokrotnie przesłuchiwane zawsze zdecydowanie trwały przy swojej wierze w Chrystusa, Syna Bożego, choć podpowiadano im, że gdyby się tak nie upierały, już dawno wyszłyby na wolność. Jedna z nich wyznaje: „Podjęłam w sądzie decyzję, że będę szła za Jezusem, nawet, jeśli spowoduje to moją śmierć. On jest moim Oblubieńcem i pozostanę Mu wierna. Życie jest pozbawione sensu bez wierności Bogu.” Budujące świadectwo trwania w Chrystusie bez względu na cenę. Coraz częściej dochodzą do nas informacje, że wielu chrześcijan tylko za swoje trwanie przy Chrystusie naprawdę płaci życiem.
„Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”.
Spójrzmy na sytuacje z naszego otoczenia. Okazuje się, że rodzice, przygotowujący się do chrztu dzieci, mają coraz większe problemy ze znalezieniem chrzestnego, który spełniałby wymogi stawiane przez Kościół, a chodzi najczęściej o to, czy żyje w normalnym małżeństwie. I tu, niestety, zachodzi podstawowa trudność, bo w naszym katolickim społeczeństwie coraz trudniej o dochowanie wierności pierwszemu małżonkowi, coraz trudniej dochować też wierności Chrystusowi i Bogu, który łączy ludzi sakramentalnymi więzami. Kto nie trwa w Chrystusie, bo nie trwa w sakramentalnym związku, nie przynosi owoców wiernego małżeństwa, trwania ze sobą aż do śmierci. Gdybyśmy mocniej trwali w Chrystusie, zapewne też o wiele bezpieczniejsza i trwalsza byłaby miłość naszych chrześcijańskich małżeństw.
„Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity”.
Trwanie w Chrystusie na co dzień chyba najbardziej wyraża się poprzez wierność i trwanie na modlitwie. Trwanie w Chrystusie wymaga wiary, a największym jej przejawem jest właśnie modlitwa. Kto się dobrze modli, ten z pewnością dobrze żyje, czyli przynosi owoc obfity. Kto zaś się nie modli, albo modli się powierzchownie, ogranicza w swoim życiu działanie łaski. Częściej takie osoby kierują się wyrachowaniem, pretensjami, mają problemy z relacjami w rodzinie czy otoczeniu, z trudnością znoszą doświadczenia, cierpienie, nie potrafią spojrzeć na życie oczyma wiary. „Beze mnie nic nie możecie uczynić”, nic, co przynosi prawdziwy pokój i radość, Bożą satysfakcję; beze Mnie nie macie siły do podejmowania codziennych krzyży. Dlatego – trwajcie we Mnie, a Ja będę trwał w was, a wówczas owoc obfity przyniesiecie, owoc w tym życiu, ale i owoc na życie wieczne.