Życie

Poniedziałek, Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika (8 maja), rok II, J 10,11-16

Jezus powiedział: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz».

 

Dzisiejsza Ewangelia prowokuje do zadania pytania: Czy oddaję swoje życie dla innych? Czy potrafię ze względu na innych uśmiercić swoje racje?

Wszyscy, którzy mają dzieci, zapewne bardzo dobrze wiedzą, o co pytam. Czasem tak dzieje się w naszym życiu, że samo życie podejmuje niejako za nas decyzje, także te najcięższe gatunkowo… Ale daje też okazje, by świadomie w takiej, a nie innej codzienności oddać swoje życie za innych: współmałżonka, dzieci, rodziców, współsiostrę.

Choć z wykształcenia jestem katechetką, to w tym roku pracuję w klasztornej infirmerii. Do tej pory towarzyszyłam tym, którzy wchodzili w życie, teraz tym, którzy odchodzą… Praca mozolna, zasadniczo przewidywalna, trudna fizycznie i psychicznie, która codziennie wymaga zapierania się siebie, umierania dla siebie, by być dla Tych, którzy sami sobie nie są już w stanie pomóc. Bardzo trudno umierać, a jednak gdy to się czyni, rodzi się jakieś poczucie dobra, które popycha, by nie ustawać i zaprzeć się siebie kolejnego poranka…