Życie i wolność – wartości w sprzeczności?
Ostatnie dni w Polsce stoją pod znakiem bardzo brutalnych protestów, w które zaangażowanych zostało wielu młodych ludzi, szczególnie kobiet, którzy opowiadają się za wolnością wyboru dotyczącą tego, czy urodzić, czy zabić. Okraszone jest to narracją, która głosi, że najważniejsze jest prawo do wolności, a kwestia aborcji jest wyłącznie kwestią sumienia, natomiast wszelkie uregulowania prawne powinny omijać ten bardzo bolesny i trudny temat. Czy rzeczywiście tak jest? Czy prawo do życia zależy od wolności wyboru rodziców?
Postaram się w tym artykule zebrać kilka głównych argumentów, które pojawiają się podczas protestów i spróbować je przeanalizować z punktu widzenia logiki, prawa i aksjologii przyjętych w naszej cywilizacji.
1. Płód to nie człowiek
Argument, który pojawia się bardzo często wśród zwolenników aborcji i zazwyczaj wynika z niezrozumienia bądź też niechęci do przyjęcia faktu biologicznego o początku życia. A zgodnie z aktualną wiedzą biologiczną, wykładaną w szkołach i na uczelniach – życie zaczyna się w momencie połączenia się gamety męskiej i gamety żeńskiej i utworzenia czegoś nowego. To coś, to nowy organizm, nowe życie – nowy człowiek. Ten moment jest początkiem naszego istnienia. Nie da się, zgodnie z wiedzą medyczną, wyznaczyć precyzyjnie kolejnego takiego momentu przełomowego w rozwoju człowieka, na poziomie genetycznym – biologicznym. Prowadzi to do jednoznacznego wniosku, że życie ludzkie się nie stopniuje, że nigdy nie jesteśmy bardziej lub mniej ludzcy, że nasze człowieczeństwo zyskuje lub traci – właśnie w tym genetycznym sensie. Człowiek zdrowy nie jest bardziej ludzki niż człowiek chory. I jeśli, zgodnie z nauką, przyjmiemy taką logikę to, poza metodą, zabicie dziecka chorego przed narodzinami nie różni się niczym od zabójstwa już po narodzinach. W momencie narodzin bowiem nie stajemy się inną istotą – genetycznie, powtarzam, rzecz ujmując.
2. Dzieci terminalnie chore w fazie płodowej nie mają prawa do życia – ich zabicie jest aktem łaski
Trzeba zacząć od tego, że żeby być beneficjentem różnych dóbr to trzeba żyć. Logiczne jest więc stwierdzenie, że życie jest dobrem nadrzędnym, żeby móc korzystać z innych dóbr. Od życia zależą, mówiąc inaczej, inne dobra. Czy ktokolwiek może decydować o tym, że dostaniemy to dobro podstawowe? Czy rozwijające się życie jest własnością państwa, rodziców, partii rządzącej? Nie, ponieważ jego rozwój i trwanie, w tym najbardziej podstawowym sensie, nie należy do nich. Oczywiście, że dziecko do pewnego momentu nie przeżyje poza łonem matki, ale granica wcześniactwa jest sukcesywnie przesuwana. Już nawet do 23 tygodnia.
Społeczeństwo więc nie ma żadnych praw do decydowania, kto może, a kto nie może żyć. Znamy z historii państwa totalitarne, które tego próbowały – Niemcy, Rosja, Stany Zjednoczone epoki niewolnictwa, Belgia epoki kolonializmu i tak dalej. Żadne z tych państw nie przetrwało w takiej formie ustrojowej, z takimi rozwiązaniami, które negowałyby czyjeś prawo do życia.
Jeżeli przyjmiemy fakt, że życie tworzy się w momencie zapłodnienia, to widzimy, że logiczny jest wniosek, że godność tego życia, bez względu na jego rozwój, musi być taka sama na każdym etapie. Godność oznacza również godną śmierć, niezależną od woli czynników zewnętrznych. Każda ingerencja w to życie, która ma na celu jego zakończenie, będzie tylko mniej lub bardziej zabójstwem.
Oczywiście implikuje to jednocześnie całkowitą sprzeczność kary śmierci z tak rozumianą aksjologią (a więc nauką o wartościach). To logiczne. Nie można więc jednocześnie popierać aborcji, a opowiadać się przeciwko karze śmierci. Byłoby to nielogiczne.
3. Prawo państwowe nie może zakazywać aborcji, bo to godzi w wolność kobiety
Ten argument pojawia się ostatnio niezwykle często i jest na ustach protestujących. Na sztandarach pojawia się hasło, że prawo nie może ograniczać wolności. Jest to argument błędny u fundamentu. Prawo musi ograniczać wolność w obronie życia. Zgodnie z punktem pierwszym i drugim życie jest nadrzędnym dobrem. Żeby być wolnym – trzeba żyć. Idąc tym tokiem rozumowania, dojdzie się do wniosku, że zasadniczo człowiek jako osoba jest ważniejszy od jakiejkolwiek instytucji. Jest ważniejszy od państwa. A istotą istnienia państwa powinno być dobro każdego człowieka, a co za tym idzie – jego życie jako najwyższe dobro.
Wyobraźmy sobie sytuację, w której ktoś stoi na torach. Podejmuje świadomą (mniej lub bardziej) decyzję o odebraniu sobie życia pod kołami pociągu. Mamy szansę go uratować. Oczywiście ogromna większość takiego delikwenta uratuje. Chociaż już w Polsce zdarzały się przypadki, kiedy samobójcy stojącemu w oknie kibicowano, żeby szybciej skoczył, nagrywając to na komórkę. Znak czasów? I jeszcze – kiedy karetka przyjeżdża do próby samobójczej, to lekarz nie pyta o to, czy decyzja była przemyślana, czy nie, tylko przystępuje do akcji ratowania życia.
Być może jest tak dlatego, że tego człowieka widać. A wiadomo, że co z oczu, to z serca.
4. Prawo stanowione jest przez większość, a jak większość jest za aborcją, to ona jest dobra
Prawo od swojego zarania nie było wypadkową panujących trendów. Nie było ono również szeroko konsultowane z masami społecznymi. Wynikało ono z ogólnego poczucia sprawiedliwości w danym społeczeństwie i próbowało temu społeczeństwu wyjść naprzeciw.
Prawo musi być zestawem ogólnych, abstrakcyjnych i jednoznacznych norm zachowania się w określonych sytuacjach, a więc formułując normę „nie zabijaj”, prawo ma na myśli każdy przypadek pozbawienia życia drugiego człowieka. Wynika to z definicji samego prawa. Prawo nie może być wybiórcze i tyczące konkretnych osób. Oczywiście, artykuł 38. Konstytucji RP mówi wprost, że: „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Wracamy więc do pierwszych punktów naszej wyliczanki. Człowiek to człowiek.
Przechadzając się po mieście, widziałem plakat o treści „aborcja jest tak stara jak poród”. I oczywiście jest to prawda. O aborcji można przeczytać w pismach starożytnych, ale zawsze była ona postrzegana negatywnie, tak przez społeczeństwo, w publicystyce epoki, jak też przez prawo. Już sama przysięga Hipokratesa mówi wyraźnie, że aborcja nie mieści się w kodeksie etycznym starożytnego lekarza.
Trzeba jasno stwierdzić, że aborcja była zawsze, ale nigdy – do XX wieku – nie było presji na jej legalizację. Zawsze była postrzegana jako bezprawie.
5. Zakaz aborcji eugenicznej to brak współczucia i empatii
Po pierwsze trzeba jasno powiedzieć, że doświadczenia wewnętrzne, przemyślenia, emocje nie mogą w żadnym razie być źródłem norm prawnych. Dlatego że nie dałoby się takiego prawa skompilować. Są to bowiem kryteria wysoce subiektywne, a więc dalekie od definicji prawa. Życie człowieka zaczyna się w momencie poczęcia, a kończy się śmiercią. Naturalną bądź przyspieszoną w wyniku wypadku, choroby, samobójstwa bądź morderstwa. Tylko w przypadku samobójstwa i morderstwa bierzemy w swoje ręce życie swoje bądź cudze, choć trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie mamy do tego prawa. Oczywiście z samobójstwem sytuacja jest inna – w swojej wolności krzywdzimy siebie i pośrednio naszych bliskich. No, ale nad nami nie będzie stał prokurator czy policjant i przecinał sznura. Z kolei w przypadku morderstwa stoi nam na przeszkodzie cały aparat państwa i wszelkie prawne konsekwencje. A życie jest jedno. Od poczęcia do śmierci – zgodnie z biologią i genetyką.
Przypadki jednostkowe, których ostatnio w mediach jest ogrom, nie mogą jednak stać się wytrychem do zmiany normy ogólnej, że nie można zabijać. Bo przecież zabójstwo ciężko chorego członka rodziny byłoby przestępstwem. Dlaczego więc ma nim nie być zabicie człowieka przed narodzinami?
6. Zakaz aborcji eugenicznej skazuje kobiety na śmierć
Ten argument bardzo często się powtarza, ale korzysta się z niego w bardzo emocjonalnej formie w całkowitym oderwaniu od orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego. Od początku. Matka i dziecko to dwoje ludzi z takim samym prawem do życia, taką samą wartością i znaczeniem. Jest jednak między nimi jedna istotna różnica. Tylko matka może podejmować decyzje, które będą dotyczyły zarówno jej, jak i jej dziecka. Dziecko z racji na niedojrzałość nie ma, co oczywiste, możliwości wypowiedzenia się w swojej sprawie. Nie mają jej również ludzie w śpiączce, sparaliżowani, z afazją, chorzy na niektóre psychiczne schorzenia, osoby głęboko upośledzone. Czy ich opiekunowie mogą je zabić? W Polsce nie, bo prawo chroni życie każdego człowieka. Decyzja o śmierci oczywiście może zostać podjęta. Może nawet zostać zrealizowana – jest wolna wola, ale nie będzie to zgodne z prawem. To konsekwencja systemu prawnego.
Bardzo często również zwolennicy eugeniki odwołują się do heroizmu w przypadku konfliktu matka – dziecko. Heroizm jest wtedy, gdy matka oddaje swoje życie za życie dziecka. Takiego heroizmu nie można nikomu nakazać, to oczywiste. Życia są przecież, jak już wspomniałem, równorzędne. Lekarz, kiedy zachodzi ryzyko śmierci matki, za jej zgodą podejmuje leczenie, które może doprowadzić do śmierci dziecka, ale nie to jest celem terapii. To tak zwana zasada podwójnego skutku, która w ogóle nie jest postrzegana w kategoriach aborcji. Podobna sytuacja ma miejsce na wojnie, kiedy lekarz decyduje o tym, kto ma większe szanse na przeżycie i porzuca leczenie tych, których ocalić jest trudniej.
Orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego nie mówi jednak o takich przypadkach. Urodzenie dziecka z zespołem Downa nie jest heroizmem w tym znaczeniu, choć jest oczywiście godne szacunku, wymaga ogromnej odwagi i implikuje konieczność udzielenia takiej osobie pomocy przez stosowne instytucje. Nie jest heroizmem, gdyż wartość zdrowia nie jest równorzędna z wartością życia.
Aksjologia naszej cywilizacji zawsze była oparta na opisanych przeze mnie wyżej zasadach. Sytuacja zaczęła się zmieniać w momencie, w którym prawo zaczęło być subiektywizowane, a źródeł prawa ludzkość zaczęła szukać nie w ogólnych zjawiskach, ale w konkretnych subiektywnych zjawiskach. Od tego momentu aksjologia zaczęła się rozjeżdżać. Czy możemy jeszcze mówić o jednej, zachodniej cywilizacji?