Bo dobra była pasterska samotność... IV Niedziela Wielkanocy (B)

Niedziela, rok B

J 10, 11-18 Ja jestem dobrym pasterzem

Jezus powiedział: «Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce. Najemnik zaś i ten, kto nie jest pasterzem, do którego owce nie należą, widząc nadchodzącego wilka, opuszcza owce i ucieka, a wilk je porywa i rozprasza. Najemnik ucieka dlatego, że jest najemnikiem i nie zależy mu na owcach. Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca. Życie moje oddaję za owce. Mam także inne owce, które nie są z tej owczarni. I te muszę przyprowadzić i będą słuchać głosu mego, i nastanie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego miłuje Mnie Ojciec, bo Ja życie moje oddaję, aby je potem znów odzyskać. Nikt mi go nie zabiera, lecz Ja od siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać. Taki nakaz otrzymałem od mojego Ojca».

 

        Raczej trudno nie zgodzić się z tezą, iż obraz dobrego pasterza należy do klasyki gatunku. Moje pierwsze doświadczenie ikony to również ta scena. Jest jak dobry amerykański film, który dlatego jest dobry, że dobrze się kończy... Mam jednak nieodparte wrażenie, że dzisiaj mówimy o czymś zupełnie innym, a sielankowy obraz dobrego pasterza przemawia do nas mocniej z synoptycznych opowiadań o zagubionej owcy, niż z Janowego obrazu.

        Gdy jednego z dobrych pasterzy, na co dzień posługującego się piórem i czystą kartką, zapytano o tę łatwość pisarskiego stylu, w którym każdy odnajduje swoje własne imię, miał odpowiedzieć: "Płynny styl" ma ściśle określoną cenę: długie trwanie bez ruchu. Dalej! Niech wszyscy spróbują przekonać się, jak trudna jest "łatwość pisania". Rezygnuję z konferencji, podróży, kursów, kongresów. Odpowiadam "nie" na kuszące zaproszenia. Nie mam w zwyczaju przebywać w "wesołym gronie" i bronię się przed kontaktem z tymi, którzy mają czas do stracenia i chcieliby, bym się do nich przyłączył. Albowiem, by dotrzeć do innych, trzeba być gotowym na długi czas odosobnienia.

       Ta łatwość pisarskiego stylu..., zatem to nic innego, jak codzienne wykradanie czasu na odpoczynek, to osobista dyscyplina, zakonna klauzura, która czasem, nawet tych najbliższych, może doprowadzić do łez... To zamykające się powieki, starte kolana i łokcie, to niejednokrotnie monotonia, nuda, zmęczenie i rygor, w końcu modlitwa... - ta w nocy i o brzasku..., zanoszona w porannym niewyspaniu, spiekocie dnia, nieprzeniknionej ciemności... Zanoszona wtedy, gdy na wszystkie okna zasunięto już bezpieczne rolety, zgaszono światło i położono się do łóżek...

       Ta pasterska samotność przemawia dziś do mnie najmocniej. Do tej pory nie uchwyciły jej żadne ikonograficzne malunki, ale może dlatego te, na które patrzymy z tak głębokim zamyśleniem, przemawiają najmocniej...?

      Zatem, ten nocny, wyczekujący świtu czas jest czasem owocnej samotności... Bez niej, nie będzie dobrego głosu, bez niej nie będzie dobrego słuchu, a w konsekwencji nie będzie dobrego pasterza.