Bóg nie umarł

     Josh rozpoczyna studia na jednej z amerykańskich uczelni. W pierwszym semestrze trafia na zajęcia z filozofii prowadzone przez fanatycznego ateistę profesora Radissona. Wykładowca już na pierwszych zajęciach każe studentom napisać na kartce słynne zdanie Friedricha Nietzschego: „Bóg umarł”, i złożyć pod nim podpis. Ci, którzy tego nie zrobią, mogą zrezygnować z zajęć lub... udowodnić, że Nietzsche się mylił. Z całej grupy pierwszorocznych studentów wyzwanie podejmuje tylko Josh. Ma czas do końca semestru, by przekonać słynnego wykładowcę i resztę studentów, że Bóg jednak istnieje. Rozpoczyna się pasjonujący spór, który elektryzuje całą uczelnianą społeczność i sprawia, że odmienia się życie wielu osób.

 

Moc słowa

       Ta opowieść od razu kojarzy się z rodzimą akcją „Nie wstydzę się Jezusa” z charakterystycznymi brelokami i biblijnym cytatem: „Kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie” (Mt 10, 33). Przykład filmowego Josha pokazuje, że niezależnie od pozycji społecznej, sytuacji zawodowej i wielu innych czynników możemy być nauczycielami wiary. W filmie pada kilka racjonalnych argumentów za istnieniem Boga albo takich, które obalają „racje” ateistów. Ale nie dowody filozofów prezentowane przez młodego studenta są tu ważne, ale świadectwo, które daje swoją postawą. Jest przecież jedynym, który nie zrobił tego, co wszyscy; jest jedynym, który sprzeciwił się człowiekowi, od którego teoretycznie był w stu procentach zależny; jest jedynym, który na sali akademickiej pomyślał o swoim Bogu.

      To też opowieść o odpowiedzialności za słowo. Bo przecież studenci prof. Radissona mieli tylko podpisać się na kartce z hasłem „Bóg umarł”. Dobrze to widać po reakcji wykładowcy na walczącego w pierwszej chwili z myślami Josha. Mówi do niego: „podpisz kartkę, a jak stąd wyjdziesz, to możesz upaść na kolana i się modlić – nic mnie to nie obchodzi”. To wielka pokusa, żeby wiarę sprowadzić wyłącznie do tego, co prywatne. Widzimy to przecież na co dzień w dyskusjach polityków i publicystów w najdrażliwszych społecznie sprawach.

      Spór między studentem i profesorem na sali wykładowej przyjmuje charakter rozprawy sądowej. Prof. Radisson jest oskarżycielem Boga a Josh jego obrońcą. Werdykt ma wydać ława przysięgłych, czyli słuchający wykładów studenci. Nie zdradzę chyba wiele, jeśli powiem, że zakończenie tego sporu jest przewidywalne,  jak to bywa w amerykańskich filmach. Ale kluczowa wydaje się sekwencja zdarzeń: po krótkim wprowadzeniu, dotyczącym ateizmu, ocierającym się o szantaż poleceniu profesora, deklaracji niewiary czy obojętności studentów, przychodzi walka o udowodnienie racji chrześcijan. Wydaje się, że także w Polsce mijają czasy, gdy zakładano, że przeważająca większość z nas, to ludzie wierzący.

 

Świadectwo wiary

      Z najnowszego badania CBOS wynika, że niezachwianą wiarę w Boga deklaruje 56% Polaków, jednocześnie 70% wierzy w sąd ostateczny, ale tylko 36% uważa, że zgodnie z nauką Kościoła po śmierci trafimy do nieba, piekła lub czyśćca. Jak podaje KAI, wiara Polaków jest ponadto dość selektywna oraz synkretyczna – łączy elementy różnych tradycji religijnych, także niechrześcijańskich, jak wiara w duszę zwierząt czy reinkarnację. To wszystko pokazuje, że przed ludźmi wierzącymi staje konieczność ewangelizowania i katechizowania swoich środowisk. I nie chodzi tu wyłącznie o osoby robiące to niejako zawodowo, czyli księży, zakonników czy liderów wspólnot religijnych. Ewangelizacja jest naturalną konsekwencją wiary w Jezusa Chrystusa. O ile może nie wszyscy nadajemy się na nauczycieli prawd wiary, to każdy może być ich autentycznym świadkiem.

     Pytanie, czy jesteśmy na to gotowi. Musimy też wziąć pod uwagę koszty takiej odpowiedzialności. Nie wykluczam, że w tej sprawie trzeba po prostu zainwestować finanse, ale jest też towar, bez którego dalej nie pójdziemy, a który jest dziś bardzo deficytowy. To czas, który musimy poświęcić drugiemu człowiekowi (jest okres Wielkiego Postu i czynienia uczynków miłosierdzia; jednym z nich jest jałmużna – czy myślałeś, żeby Twoją jałmużną było kilka chwil poświęconych drugiej osobie?).

       Mając na myśli koszty, trzeba też wkalkulować ofiarę, jaką trzeba będzie ponieść, świadomie angażując się w głoszenie Dobrej Nowiny. Filmowy Josh musiał dać sporo… Został też sowicie nagrodzony, bo szybko zobaczył owoce swojej pracy. Ale przecież nie zawsze tak jest, bo jeden sieje, drugi podlewa, a wzrost daje Pan Bóg. Nie zapominajmy jednak, że wiara przekazywana, umacnia się. Czy to nie wystarczająca nagroda?

    Producent Russell Wolfe tak mówi o „Bóg nie umarł”: „Chcieliśmy stworzyć film, który będzie inspirował ludzi do bronienia swojej wiary z większym przekonaniem, do szerzenia słów ewangelii z większą świadomością własnej wartości” – jako widz stwierdzam, że to twórcom filmu się udało. „Pragnęliśmy także, by nasz film uświadomił widzom istnienie ruchu anty-teistycznego, który staje się coraz bardziej popularny w amerykańskich szkołach oraz uczelniach wyższych” – czy oby tylko amerykańskich?

 

Bonus

     Oczywiście spór Josha z prof. Radissonym stanowi oś filmu, ale nie mniej ważne są wątki poboczne, które zdają się przynosić kolejne argumenty za wiarą w Boga. Jest wątek konwersji z islamu, będzie o żądzy pieniądza i władzy, o różnych aspektach i konsekwencjach chorób a także o nadziei.

     Dobrą stroną „Bóg nie umarł” jest niewątpliwie udział chrześcijańskiego zespołu pop-rockowego Newsboys, który odpowiada za piosenkę, promującą film, zatytułowaną „God”s Not Dead”. Utwór ten został pierwotnie nagrany w 2011 roku i znalazł się na albumie grupy o tym samym tytule. Krążek został sprzedany w nakładzie ponad 300 tysięcy egzemplarzy, a tytułowa piosenka królowała na liście radia CHR przez 7 tygodni z rzędu. Newsboys, to australijska grupa czterokrotnie nominowana do nagrody Grammy. Ma już na koncie 16 albumów studyjnych, z których 5 osiągnęło status złotej płyty a 30 utworów nagranych przez Newsboys znalazło się na najwyższych miejscach radiowych list przebojów.

      Członkowie zespołu byli ponoć bardzo podekscytowani możliwością uczestniczenia w tak ważnym projekcie. Z przesłaniem, że Bóg istnieje i ma się bardzo dobrze, chcą dotrzeć do jak największej widowni. „Uważam, że ludzie desperacko poszukują dzisiaj prawdy, czegoś autentycznego i wiarygodnego” – wyznaje Jeff Frankenstein, który w Newsboys gra na basie oraz keyboardzie.

     I jeszcze ciekawostka. Przed filmem „Bóg nie umarł” w marcu 2013 roku powstała książka o tym samym tytule. Powieść skupia się na historycznych, naukowych oraz teologicznych dowodach na to, że Bóg nie umarł. Jej autorem jest Rice Broocks, pastor z Nashville w stanie Tennessee. Nawrócił się na wiarę chrześcijańską w trakcie studiów, po czym wielokrotnie podejmował polemikę na ten temat z bratem, ateistą Benem. Choć Rice był dopiero początkującym chrześcijaninem, jego wiara była tak silna, że zdołał odpowiedzieć na wszelkie wątpliwości brata i pomóc mu pokochać Chrystusa. „Od tamtego dnia poświęciłem swoje życie na docieranie do sceptyków i ludzi niewierzących i uświadamianie im, że nawet jeśli Boga nie widać, to jego dzieło otacza nas z każdej strony” – wyjaśnia Broocks, który w „Bóg nie umarł” gra... samego siebie.