Cezar!
Niedziela, V Tydzień Wielkiego Postu, rok C, J 8,1-11
Nauczycielu, tę kobietę dopiero pochwycono na cudzołóstwie. W Prawie Mojżesz nakazał nam takie kamienować. A Ty co mówisz? Mówili to wystawiając Go na próbę, aby mieli o co Go oskarżyć. Lecz Jezus nachyliwszy się pisał palcem po ziemi. A kiedy w dalszym ciągu Go pytali, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień. I powtórnie nachyliwszy się pisał na ziemi. Kiedy to usłyszeli, wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich. Pozostał tylko Jezus i kobieta, stojąca na środku. Wówczas Jezus podniósłszy się rzekł do niej: Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił? A ona odrzekła: Nikt, Panie! Rzekł do niej Jezus: I Ja ciebie nie potępiam. - Idź, a od tej chwili już nie grzesz.
Kciuki żydowskich nauczycieli religijnych i innych gapiów palestyńskiego Koloseum jednoznacznie wskazywały na ziemię. Wielu z nich potrząsało głowami albo ręką zakrywało sobie usta skąpane w szyderczym uśmiechu. Byli monolitem, murem bez jakiegokolwiek wyłomu. Wiedzieli, że Prawo stoi po ich stronie. Tu nie ma i nie może być odcieni szarości. Białe jest białe, czarne jest czarne. Mojżesz też nie kalkulował. Stwierdził krótko: kamienować! (por. J 8, 5).
To samo zrobił niemiecki rysownik i malarz – Sieger Köder. Nie koloryzował. Cudzołożnica to jedno z jego niewielu przedstawień, w którym ograniczył się do samego ołówka. Niezwykła gra światłocienia…, cienia nocy i blasku jutrzenki. Jedna scena, a przemawia mocniej niż tysiące słów...
Kilka szarych postaci tworzy szczelne półkole. Ofiara jest pozbawiona ucieczki. Na środku klęczy dopiero co przyłapana na gorącym uczynku anonimowa kobieta. Intuicyjnie okrywa swe ciało, chroniąc resztki godności. Nie odwraca się, choć wie, że jej śladem podążają religijni łowcy. Patrzy przed siebie. Jej twarz jaśnieje światłem odbitym od nieprzedstawionej na rysunku postaci. Widać tylko piszącą dłoń tej osoby, nieproporcjonalną do pozostałych figur. Jest ogromna! Emanuje blaskiem...
Wszystko dzieje się blisko. Za blisko! Mimo iż drugoplanowe postaci pozostają nieruchome, odnoszę wrażenie, jakoby dziś szczególnie mocno parły na szkło. W powietrzu da się słyszeć nie ludzki, lecz zwierzęcy oddech przeraźliwego ujadania. Zagoniona w kozi róg ofiara czeka na ostateczny werdykt, czeka na gest „cezara”!
– A Ty co mówisz? (J 8, 5b).
Zrobiło się głucho. Ujadanie ustało i nastała niezręczna cisza.
Oczami graczy wszystko dopięto na ostatni guzik... Zarzucono na Niego sieci. Nie byle jakie sieci! Czasu na odpowiedź jak zwykle niewiele, bo przecież Mistrz sypie nimi jak z rękawa. Czyżby dziś było inaczej? W tej łamigłówce nie ma właściwej odpowiedzi, lecz pod każdą z nich kryje się zapadnia, a pod nią wnyki.
(…) [On] nachyliwszy się pisał palcem po ziemi (J 8, 6b).
Ta cisza ma sens. Ona nie trąci biernością. To dar. To prawdziwa szansa. To twój czas, twoje pięć minut... Skasuj sejmowego SMS-a, który domaga się partyjnego posłuszeństwa i przemyśl to jeszcze raz, a może w ogóle pierwszy raz! Po której jesteś stronie? O co ci właściwie chodzi...?
Ta cisza ma sens. Ona jest moją największą tęsknotą... Wiem, że u schyłku lat będę jak ta kobieta... Będę stał przed Panem i okrywał swe ciało, chroniąc resztkę jego godności. Będę pragnął tej ciszy... Będę pragnął uzdrawiającej ciszy Twego przebaczenia, Panie! Będę wołał o ciszę...
Nie będę Ci mówił o tym, czego w życiu dokonałem. Nie będę odwoływał się do ewangelicznego tekstu: Panie, czy nie prorokowałem mocą Twego imienia i nie wyrzucałem złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniłem wielu cudów mocą Twego imienia? (por. Mt 7, 22). Nie..., lecz wspomnę, że (...) to należało czynić, i tamtego nie opuszczać (Łk 11, 42b).
Będę myślał o tym, co zaniedbałem... Będę pragnął Twej przebaczającej ciszy!
Zatem pytam jeszcze raz:
– A Ty co mówisz? (J 8, 5b).
– …?
W przywołanej scenie nikt się nie wyłamał. Jednomyślność. Tłum robi swoje. Monolit pozostał niewzruszony. Zrobiła się z tego niezła klika. Wiem, że nie mieli komórek, ale wstawka o SMS-ach była metaforą! Może nie zrozumieli. Ech...
Najpewniej zatem palestyńskie Koloseum czeka kolejna krwawa jatka. Jeszcze parę chwil i będzie po wszystkim. Trwa nerwowe oczekiwanie na „cezara”. Ten zaś nie ma wyjścia – musi przyklasnąć. Najpewniej kciukiem wskaże ziemię. Nawet gdyby myślał inaczej, jakakolwiek próba skorzystania z prawa łaski nie wchodzi w grę... Wiadomo przecież, że z piasku bicza się nie ukręci.
Podobnie było w Nazarecie. Tu i tam oczy wszystkich (...) były w Nim utkwione (Łk 4, 21b). Zapomniano jednak, że On nigdy nie partycypował we władzy cezara, a wszelkie próby obwołania go królem spaliły na panewce. Zapomniano, że jest wybitnym egzegetą i wie, co we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego (Łk 24, 27b). Zapomniano, że w Nazarecie odniósł do siebie Izajaszowe proroctwo: Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski od Pana (Łk 4, 18-19).
Wstał. Spojrzał wokoło i rzekł: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamień (J 8, 7b).
Zrobiło się głucho. Znowu nastała niezręczna cisza. Pisał...
Może to: Wszyscy, którzy Cię opuszczają, będą zawstydzeni. Ci, którzy oddalają się od Ciebie, będą zapisani na ziemi, bo opuścili źródło żywej wody, Pana (Jr 17, 13).
Jeśli zachowasz pamięć o grzechach, Panie, Panie, któż się ostoi? (Ps 130, 3).
Zrozumieli. Pojawiły się pierwsze wyłomy... Zaczęli odchodzić. Jeden po drugim. Nie, to nie wyłomy, cała ściana runęła. Ci, którzy faktycznie pociągali za sznurki, pierwsi opuścili scenę oskarżeń.
Przyjmuję to bez zdziwienia. Im dłużej żyję, tym jaśniej dostrzegam mój grzech. Nie, to nie to, że jestem księdzem. To naprawdę przychodzi z wiekiem. Coraz więcej spotkanych ludzi, przeżyć i doświadczeń, a w związku z tym jakby nie było – więcej grzechów... Mniej dziecięcej ufności, a więcej kalkulacji... Zresztą długo by mówić! Wpisana w administracyjne rubryki liczba moich lat nie uczyniła życia lżejszym. Na progu „trzydziestki” stwierdzam, że wręcz przeciwnie, cięższym...
To jedno zdanie: Kto z was jest bez grzechu... ,sprawiło, że prawdziwie poczuli ciężar życia. Myślę, że to był powód, dla którego wszyscy jeden po drugim zaczęli odchodzić, poczynając od starszych, aż do ostatnich (J 8, 9a). Dotarło do nich, że nie są ani odrobinę lepsi od tej, którą chcą ukamienować. Szybka retrospekcja życiowej kartoteki okazała się brutalną prawdą. Należało natychmiast poddać walkę... Poddali. Odeszli.
W końcu została tylko sama kobieta i ogromny piszący palec... Wiedziała, że nic jej już nie grozi. Płakała...
Kiedyś przeżyłem to samo. Wysłuchałem spowiedzi z grzechu nieczystości. Nic nie powiedziałem. Wspólnie słuchaliśmy ciszy. Uzdrawiającej ciszy Boga. Wtedy też płakała...
Swoją drogą, Mickiewiczowski ksiądz Piotr miał rację, gdy mówił:
Panie! czymże ja jestem przed Twoim obliczem? -
Prochem i niczem;
Ale gdym Tobie moją nicość wyspowiadał,
Ja, proch, będę z Panem gadał (Dziady. Scena V).
Kobieto, gdzież oni są? Nikt cię nie potępił?
Nikt, Panie!
I Ja ciebie nie potępiam.
Idź, a od tej chwili już nie grzesz! (J 8, 10-11)
Łzy wypełniły bruzdy zapisanych na ziemi liter. Zakryły je jak wzburzona fala zakrywa piasek na morskim brzegu...
Scena zakończona. Zostały tylko kamienie. Gdyby one mogły mówić...