DOBRANOC - homilia na IV Nd Wielkiej Nocy (31)

EWANGELIA J 10, 27-30 Jezus daje owcom życie wieczne

       Jezus powiedział: «Moje owce słuchają mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z mojej ręki. Ojciec mój, który Mi je dał, jest większy od wszystkich. I nikt nie może ich wyrwać z ręki mego Ojca. Ja i Ojciec jedno jesteśmy».

 

     Aby dobrze zasmakować w tej z pozoru krótkiej scenie, przenieśmy się do innej..., w której po raz wtóry, nowotestamentalna owca, wpierw zagubiona moralnie i sytuacyjnie, zostaje odnaleziona i poprowadzona ku rozległym, zielonym pastwiskom.

     Ten opis to krótki życiorys Magdaleny, Marii z Magdali... Kobiety, którą wpierw postrzegamy, jako symbol grzechu, moralnego upadku i nieczystości.  Później jako symbol szczerego nawrócenia, które dokonało się w momencie prawdziwego, osobowego spotkania... W końcu jako tę, która w sposób doskonały wypełniła swoje powołanie do bycia warowną twierdzą (Magdalę - miejsce jej urodzenia tłumaczy się jako zamek), jak i to, by stać się Apostołem pośród Apostołów i w ten sposób budować wiarę w pasterskich sercach.

     Pytanie pozostaje jednak wciąż otwarte, a brzmi ono tak: jak to możliwe, że Magdalena, splątana w niewolę grzechu tak bardzo, że żadne ewangeliczne opowiadanie o zagubionej owcy nie może się z nią równać, na głos przychodzącego do owczarni Pasterza, wychodzi i podąża za Nim drogą sprawiedliwości? Jak to możliwe, że ta owieczka, będąca w czasie nocy, także z innymi, obcymi sobie owcami, o porannym brzasku, nie idzie ani z obcymi, ani za obcym, lecz za prawdziwym Pasterzem?!

     Odpowiedź brzmi: bo dobra była noc! A właściwie dobra była pasterska samotność...

     Gdy jednego z katolickich pisarzy pytano o tę "łatwość pisarskiego stylu", poprzez który celnie trafia do wielu ludzkich serc, miał odpowiedzieć: "Płynny styl" ma ściśle określoną cenę: długie trwanie bez ruchu. Dalej! Niech wszyscy spróbują się przekonać, jak trudna jest "łatwość pisania". Aby dotrzeć do innych, trzeba być gotowym na długi czas odosobnienia.

     Ta łatwość pisarskiego stylu, to nic innego, jak codzienne wykradanie czasu na odpoczynek, to osobista dyscyplina, zakonna klauzura, która czasem, nawet tych najbliższych, może doprowadzić do łez... To zamykające się powieki, starte kolana i łokcie, w końcu modlitwa... - ta w nocy i o brzasku..., a także ta zanoszona i znoszona w spiekocie dnia.

     Jednakże wtedy Pasterz zawoła nie masy, nie tłumy, lecz swoją owcę i uczyni to wołając ją po imieniu. A to imię jest darem Boga, w które wpisana jest moja misja. Magdalena jest tego aż nadto przykładem!

     Każdą nazwie zatem z osobna i każda rozpozna jego głos. Zupełnie tak, jak uczyniła to Maria z Magdali, gdy w wielkanocny poranek, przy pustym grobie, na jedno: Mario, słowo wypowiedziane przez Jezusa - Dobrego Pasterza, obróciła się i odpowiedziała: Rabbuni! Nauczycielu!

     Ale noc to także samotność owcy, która pozostając na ten czas przemieszana z innymi, może nie czuć się do końca bezpiecznie. Jest to zatem czas refleksji, odnawiania więzi z tym, którego głos brzmi w uszach i nie pozwala o sobie zapomnieć..., to czas zamyślenia nad posłuszeństwem wobec Pasterza i jego nauki, jego zasad, płynących z zatroskania o powierzoną sobie trzodę...

     Zatem, ten nocny, wyczekujący świtu czas jest czasem owocnej samotności... Bez niej, nie będzie dobrego głosu, bez niej nie będzie dobrego słuchu, a w konsekwencji nie będzie Dobrego Pasterza i nie będzie posłusznej owcy...

     Życzę Wam zatem, prawdziwej DOBREJ NOCY!

 


Fot.: sxc.hu