Gość w dom – Bóg w dom... wspomnienia

 

„Pielgrzymi ŚDM od gospodarzy otrzymują trzy metry kwadratowe podłogi oraz dostęp do łazienki. Oni naprawdę nie liczą na to, że ktoś będzie ich żywił, albo dopytywał, jak minął dzień, albo wyrażał radość na spotkanie o trzeciej w nocy, gdy młodzi wrócą na nocleg z wydarzeń centralnych. Wszystko zależy od konkretnej rodziny – jedni będą czekać, inni pójdą spać i zostawią klucze. Nikt nie będzie miał zastrzeżeń do rodziny” – zapowiada Dorota Abdelmoula, rzeczniczka ŚDM.

Organizatorzy nie wymagają od gospodarzy nawet przygotowania śniadania dla gości – to może być ewentualnie wyraz serdeczności Polaków i miły gest dla pielgrzymów. Młodzież z miejsca noclegu będzie wychodziła rano, a wracała dopiero wieczorem. „Wszyscy przyjeżdżają tu po to, żeby uczestniczyć w wydarzeniach przygotowanych w ramach ŚDM a także po to, by spotkać innych młodych ludzi w międzynarodowym środowisku” – podkreśla Krystian.

Barierą nie jest też znajomość języka. Krystian z bratem nie mówili po portugalsku, a pani Ines, która gościła ich w Brazylii, nie umiała ani po polsku, ani po angielsku – nie było problemu, żeby się dogadać. Każdego ranka wspólnie odmawiali Ojcze nasz – równocześnie po polsku i portugalsku. Pielgrzymi poprzednich ŚDM zapewniają, że mowa ciała i język gestów absolutnie wystarczą do porozumienia się. Organizatorzy ŚDM w Krakowie zaznaczają, że gospodarze będą wiedzieli wcześniej, jakiej narodowości gości powinni się spodziewać, a to pomoże nauczyć się kilku podstawowych zwrotów w języku pielgrzymów. 

 

Klucze pod wycieraczką?

Wydarzenia Centralne kończą się wieczorami. Później pielgrzymi będą mogli coś zjeść, spotkać się w międzynarodowym towarzystwie albo zwiedzać miasto. Powrót na nocleg – w zależności od jego lokalizacji może trwać dwie-trzy godziny, zatem gospodarze mogą się spodziewać swoich gości późno w nocy. Co zrobić, skoro następnego dnia trzeba np. wstać wcześnie rano do pracy?

Krystian Ciempka, który w Rio de Janeiro – razem z bratem – nocował u starszej kobiety wspomina, że pani Ines kładła się spać o właściwej dla siebie porze, a gdy oni wracali do jej domu, to wstawała i otwierała im drzwi. Mimo że byli już po kolacji, zawsze proponowała im coś do zjedzenia.

Ewelina Młynarczyk, która pielgrzymów będzie przyjmowała w Wadowicach zapowiada, że zrobi tak, jak gospodarze, u których sama gościła w Rzymie czy Paryżu – zostawi klucze pod wycieraczką. „Ale zobaczymy, jak to wszystko będzie wyglądało w praktyce, bo ja lubię pory nocne i czuję, że będę czekała na pielgrzymów” – podkreśla i dodaje, że zaplanowała na ten czas urlop, bo miała taką możliwość, ale rozumie innych, którzy będą musieli rano wstać do pracy i planują trochę inaczej czas spędzany z pielgrzymami.

 

Najważniejsze otwarte serce

Ewelina Młynarczyk dwukrotnie brała udział w Światowych Dniach Młodzieży – w 1997 roku w Paryżu i w 2000 roku w Rzymie. Za pierwszym razem pojechała z grupą z Niepołomic. Jak wspomina, wówczas w szkołach uczono się głównie rosyjskiego i niemieckiego, bardzo rzadko angielskiego, a o francuskim można było pomarzyć. We Francji zamieszkała w rodzinie, która nie mówiła ani po angielsku, ani po niemiecku. Ze starszym małżeństwem pielgrzymi dogadywali się gestami. „Gospodarze przygotowywali śniadanie, dawali nam klucze i dom do dyspozycji – o każdej porze dnia mogliśmy wrócić, zrobić sobie kawę czy herbatę” – mówi Ewelina Młynarczyk.

Pielgrzymi mieli zagwarantowane tradycyjne trzy metry kwadratowe na karimatę i śpiwór, ale – jak zaznacza Ewelina – to wystarczało. „Cała atmosfera ŚDM ma to do siebie, że człowiek cieszy się spotkaniem z innymi ludźmi, z innymi kulturami i tym, że jest się wspólnie” – podkreśla. We Włoszech trafiła do domu lekarzy. Mieszkali w sześcioro. Do dyspozycji mieli kilka łóżek.

„Bardzo się ucieszyłam, jak usłyszałam, że to Kraków zorganizuje kolejne ŚDM. Zaświeciła mi się zielona lampka i wiedziałam, że jak Wadowice zostaną objęte strefą zakwaterowania, to na pewno z mężem i naszymi dziećmi przyjmiemy pielgrzymów na nocleg” – wspomina. Młynarczykowie zdeklarowali, że przenocują osiem osób, choć zastanawiają się, czy nie zdecydować się na więcej, bo metraż ich domu na to pozwala.

Miłym faktem związanym z goszczeniem u kogoś, albo goszczenia kogoś jest możliwość wymiany adresów i pielęgnowanie kontaktów przez wiele lat. Pielgrzymi często ponownie odwiedzają to miejsce, a rodziny często ich też do siebie zapraszają. 

„Przygotowujemy się na ten czas. Remontujemy wszystko, żeby zaprezentować się od tej polskiej strony – mówi Ewelina Młynarczyk, chociaż z własnych doświadczeń wie, że od warunków mieszkaniowych ważniejsze jest po prostu otwarte serce. – Zachęcam wszystkich do tego, żeby przyjmowali pielgrzymów – nawet, jeśli do końca nie zna się języka, albo nie jest się do końca wierzącym. Gospodarze zarażą się wiarą od tych, którzy przyjadą. Oni z kolei będą czerpać od innych, którzy pojawią się na spotkaniu młodzieży z całego świata. I o to przecież chodzi” – dodaje.