Hiob narzeka na boleści życia

Wtorek, Św. Wincentego à Paulo, prezbitera (27 września), rok II, Hi 3,1-3.11-17.20-23

Hiob otworzył usta i przeklinał swój dzień. Zabrał głos i tak mówił: «Niech przepadnie dzień mego urodzenia i noc, gdy powiedziano: Poczęty został mężczyzna. Dlaczego nie umarłem po wyjściu z łona, nie wyszedłem z wnętrzności, by skonać? Po cóż mnie przyjęły kolana, a piersi podały mi pokarm? Teraz bym spał, wypoczywał, odetchnąłbym w śnie pogrążony z królami, ziemskimi władcami, co sobie stawiali grobowce, wśród wodzów w złoto zasobnych, których domy pełne są srebra. Nie żyłbym jak płód poroniony lub jak dziecię, co światła nie znało. Tam niegodziwcy nie krzyczą, spokojni, zużyli już siły. Po co się daje życie strapionym, istnienie złamanym na duchu, co śmierci czekają na próżno, szukają jej usilniej niż skarbu; cieszą się, skaczą z radości, weselą się, że doszli do grobu. Człowiek swej drogi jest nieświadomy, Bóg sam ją przed nim zamyka».

 

Dramatyczny fragment Księgi Hioba. W swoim cierpieniu Hiob dochodzi do kresu wytrzymałości psychicznej i pyta się o sens życia człowieka doświadczonego cierpieniem. Staje się niejako rzecznikiem takich ludzi. Widać, jak doświadczenie cierpienia potrafi człowieka rozbić wewnętrznie. Nie słyszymy tu jednak narzekania Hioba przeciwko Bogu. Jest tylko gorzkie pytanie skierowane do Niego.