Już Go nie ma w namiocie...

Niedziela, XXVI Tydzień Zwykły, rok B, Lb 11,25-29

Dwóch mężów pozostało w obozie. Jeden nazywał się Eldad, a drugi Medad. Na nich też zstąpił duch, bo należeli do wezwanych, tylko nie przyszli do namiotu. Wpadli więc w obozie w uniesienie prorockie. Przybiegł młodzieniec i doniósł Mojżeszowi: «Eldad i Medad wpadli w obozie w uniesienie prorockie». Jozue, syn Nuna, który od młodości swojej był w służbie Mojżesza, zabrał głos i rzekł: «Mojżeszu, panie mój, zabroń im». Ale Mojżesz odparł: «Czyż zazdrosny jesteś o mnie? Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha».

 

Może się wydawać, że skoro „załapaliśmy się do boskiego namiotu”, to jednocześnie mamy prawo do wyłączności, do otrzymania wyjątkowej łaski, bo przysłowiowo: złapaliśmy Pana Boga za nogi.

Owszem, zaproszono nas, więc jesteśmy... Bynajmniej nie oznacza to, iż ktoś inny nie otrzymał podobnego zaproszenia. Jestem pewien, że otrzymał. Dlaczego nie przyszedł, tego nie wiem. Wiem jednak, że brak tego, który z własnej woli pozostał na zewnątrz, nie jest jednoznaczny z pozbawieniem go łaski. Może się nawet okazać, że dostanie więcej, na dłużej, w pełnym zaskoczeniu tym, co otrzymał i nie zaskoczeniu, o co tu właściwie chodzi...?!

Dobrym przykładem do tego typu rozważań jest dzisiejsza lekcja, która obnaża nasze sekciarstwo i zapatrzenie w siebie. Może właśnie dlatego czytamy, iż łaska otrzymana w namiocie już się nie powtórzyła. Tam zwiędła, rozkwitła zaś poza nim.

Może zamiast być zazdrosnym i wołać: Mojżeszu, panie zabroń im, zawołamy: oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha.