Komunijny rachunek sumienia

 

Niekiedy mają nawet „swoje” miejsce w kościele. Ja nie mam. Dość dużo jeżdżę, więc niedzielną Eucharystię muszę uwzględniać w planie podróży. Czasami jestem na niej rano, czasami w południe a jeszcze innym razem wieczorem. Raz jest to parafia diecezjalna, innym razem zakonna. Mam przez to okazję doświadczyć, jak liturgia jest różnie i celebrowana, i przeżywana. Mam możliwość usłyszenia różnych kaznodziejów. Niestety, w takiej sytuacji trudno być na bieżąco z wydarzeniami w danej parafii. Nie zawsze wiem, czym w danym kościele zostanę zaskoczony.

W jedną z majowych niedziel wybrałem się na przedpołudniową Eucharystię. Kiedy tylko wszedłem do kościoła, wiedziałem, że coś się święci… Sporą chwilę przed rozpoczęciem Mszy Św. kościół był już prawie pełny. Kilka pierwszych rzędów ławek przystrojone na biało. Dzieci z parafii przeżywały rocznicę swojej pierwszej Komunii świętej. Na początku byłem zły, bo nie znalazłem już żadnego siedzącego miejsca a poza tym można się było spodziewać, że to będzie dłuższa niż zwykle niedzielna Msza Św.

Szybko jednak przyszła refleksja i pytanie: „Co chcesz mi powiedzieć Panie Boże, że „ściągnąłeś” mnie na tę konkretną Mszę Św., skoro w tym kościele, w niedzielę odprawia się siedem innych?”. Moje myśli pobiegły w kierunku mojej pierwszej Komunii świętej. W pamięci, niczym w albumie fotograficznym przewijały się obrazki - a to z prób i przygotowań, a to z samej uroczystości, a to z przyjęcia w domu rodzinnym.

Spojrzałem na dzieciaki w kościele. Elegancko ubrane - chłopcy w czarnych spodniach i tunikach, dziewczynki w białych sukienkach i w wiankach na głowach. W pobliżu rodzice i inni bliscy. Świeże kwiaty w kościele. Widać, że to ważny dzień. Za chwilę okazuje się, że liturgia jest bogatsza niż zwykle - uroczysta procesja na wejście; czytania, psalm i modlitwa wiernych przygotowane przez dzieci; wierszyki, podziękowania. Czuć atmosferę święta.

Ale co się świętuje? Pierwsze pełne uczestnictwo we Mszy Św. - pierwsze przyjęcie Jezusa w Eucharystii! Czym różni się rocznica tego wydarzenia od każdego kolejnego okrągłego i nieokrągłego jubileuszu? Od każdej niedzieli i każdego zwykłego dnia po pierwszej Komunii świętej? Tak naprawdę niczym, bo po tym uroczystym „po raz pierwszy” już każdego dnia możemy cieszyć się z fizycznej obecności Jezusa w swoim życiu. A czy moje coniedzielne Eucharystie mają chociażby namiastkę święta? Czy wyczekuję spotkania z Jezusem, nawet się niecierpliwiąc? Czy przygotowuję się na nie? A może wręcz przeciwnie - lekceważąco się spóźniam i traktuję jako przykry obowiązek?

Nikt na zwyczajne niedzielne Msze Św. nie będzie przystrajał ławek w kościele, ale moje odświętne ubranie to mój wybór i moja decyzja. A od powierzchowności o wiele ważniejsze jest przecież usposobienie i dyspozycja serca. Jak często (nie) jestem w stanie łaski uświęcającej? Jak wygląda moje dziękczynienie po Komunii świętej?

Na parafialnej uroczystości wybrzmiało słodko-gorzkie kazanie. Było trochę radości z uwagi na wspomnienie ważnych wydarzeń sprzed roku i nieco goryczy, że wielu dzieci nie ma na coniedzielnych Eucharystiach. Była też obawa, czy oby następnym razem nie pojawią się w kościele na swoje bierzmowanie a potem ślub. Wprawdzie jestem regularnym „dominicantes”, ale zadałem sobie pytanie o to, ile w moim życiu zostało z faktu, że mogę w pełni uczestniczyć we Mszy Św. Ile klimatu święta tej pierwszej uroczystości jest w czasie mojego przeżywania każdej kolejnej Eucharystii?

W ostatnich dniach wiele negatywnych komentarzy - ba, falę oburzenia, żeby nie powiedzieć hejtu - wywołały zdjęcia z pewnej uroczystości pierwszokomunijnej. Otóż jedna z dziewczynek przyjechała do kościoła białą limuzyną. Ale nie jakąś zwyczajną, ale Hummerem H2, który w środku pomieści nawet 24 osoby, pięć barków, sześć ekranów ciekłokrystalicznych, lasery, stroboskopy, kulę disco, dymiarkę zapachową i sprzęt audio. Abstrahując od wymiaru estetycznego, nie mam nic przeciwko limuzynom, harleyom czy karetom zaprzężonym w kare konie przywożących na pierwszą Komunię świętą dziewczynki, który wyszły co dopiero z salonów kosmetycznych i fryzjerskich. Życzyłbym sobie, żebyśmy wszyscy potrafili zachować chociaż odrobinę świątecznej atmosfery na samą tylko myśl o spotkaniu z Jezusem.