Nie mam czasu

Sobota, XXXII Tydzień Zwykły, rok I, Łk 18,1-8

 Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?

 

 

W dzisiejszym świecie coraz częściej wypowiadanym i słyszanym stwierdzeniem jest „nie mam czasu”. I jest to bardzo ciekawe i zastanawiające. Coraz większy postęp cywilizacyjny (w tym i komunikacyjny) sprawia, że niemal wszystko można „załatwić” szybciej, sprawniej i dokładniej. A więc, oszczędzając m.in. czas – tak przecież dla każdego bezcenny. Tymczasem właśnie coraz większą bolączką i problemem okazuje się jego brak. Dotyczy to także czasu na modlitwę. Co zatem robić w tej materii?

Zawsze powinniśmy się modlić i nie ustawać. Tak radzi Jezus. Ale jak to zrobić? 

A może kluczem do rozwiązania tego pytania jest kwestia nie tyle „czasu”, co stanu naszego umysłu i serca, czyli duchowej postawy, dawania pierwszeństwa temu, co właśnie duchowe, nadprzyrodzone – Boże.

Mam czas na modlitwę – zawsze – bo to jest moje życie oddane Bogu.