Przez Serce do Serca - wywiad z Michałem Niemcem

To już czwarty Twój album. Pierwszy o Maryi. Wiele jest wydawnictw muzycznych z pieśniami do Matki Bożej. Z jakiego powodu Ty wybrałeś ten temat na swoją płytę - „Przez Serce do Serca”?

Tytuł „Przez Serce do Serca” oznacza kierunek najwłaściwszej duchowej drogi, a więc przez Serce Maryi do Serca Jezusa. Tak jest skonstruowany cały album – od pieśni maryjnych do pieśni ku czci Bożego Serca. Płyta jest osobistym podziękowaniem za bezustanną obecność Maryi w moim życiu. A właściwie mogę powiedzieć, że jest swego rodzaju wynagrodzeniem Bożej Matce za moją nieobecność przy Niej przez pewien czas mojego życia.

Możesz coś więcej o tym powiedzieć? 

Odkąd pamiętam w domu rodzinnym od zawsze panowała „atmosfera maryjna”, za co jestem bardzo wdzięczny rodzicom. Nabożeństwa majowe, różańcowe, częste wizyty w parafialnym Sanktuarium Królowej Rodzin.
Tato – często o tym z wdzięcznością mówię – w dniu mojego chrztu ofiarował moje życie Matce Najświętszej. Wielokrotnie jako dziecko doświadczałem Jej opieki w konkretnych wydarzeniach, które do dziś noszę w pamięci. Problemy z moją relacją z Maryją rozpoczęły się, gdy byłem kilkunastolatkiem. Miałem wówczas okazję poznać kolegę protestanta, który mocno pomieszał mi w głowie w kwestii rzekomo przesadzonego maryjnego kultu w Kościele katolickim. Przyjąłem to wtedy dość emocjonalnie i zacząłem doszukiwać się owych „przegięć”. Na szczęście, w czasie studiów teologicznych w zakresie mariologii odzyskałem pewność prawdziwości nauki Kościoła. Ale to jeszcze było mało. Intelekt przyjął, ale serce nadal utrzymywało pewien dystans. Dojrzewało powoli. Aż w końcu Maryja zaczęła się sama o mnie upominać poprzez różne zdarzenia.

Jednym z takich, odczytanych przeze mnie, wyrazów Jej obecności było powstanie melodii do Litanii do Matki Bożej Gietrzwałdzkiej z inspiracji „przypadkiem” poznanej organistki z Gietrzwałdu. Melodia ta została zaaprobowana przez metropolitę warmińskiego i od tamtego czasu jest używana w tym szczególnym Sanktuarium. Innym istotnym dotknięciem mojego serca były rekolekcje maryjne ojców paulinów pt. „153 kilometry łaski”, których wysłuchałem kilkakrotnie w czasie samochodowych podróży. Bardzo je polecam. Tak w skrócie można przedstawić pewien odwrót i pełen powrót mojego serca do Matki Bożej.

I potem powstała decyzja o powstaniu płyty?

To nie od razu było takie proste. Miałem spore wątpliwości, czy iść w tym kierunku, czy to nie słomiany zapał. Ale pewnej nocy przyśniła mi się konkretna melodia i tekst. Natychmiast się obudziłem, usiadłem do pianina i zacząłem grać. By nie zapomnieć, melodię nagrałem smartfonem. Była 4.40 nad ranem. Po właściwej porannej pobudce już o tym nie pamiętałem. Dopiero później w ciągu dnia przypomniałem sobie, że „dziś mi się coś przecież śniło…”. Odtworzyłem nagranie. Byłem zaskoczony, bo wówczas poczułem pewność, że mam nagrać płytę z pieśniami do Matki Bożej. Było to tuż po uroczystości św. Józefa, przed rokiem. Odczytałem to jako potwierdzenie. Melodia, która się przyśniła, jest użyta w początku jednej z pieśni albumu. 

Co było dalej?

Tuż po decyzji zaczęła się lawina przedziwnych zdarzeń. Nie sposób wszystkich przywołać. Kilka miesięcy wcześniej zobowiązałem się do pomocy muzycznej przy rekolekcjach o tematyce maryjnej. Zadzwoniono do mnie z ośrodka rekolekcyjnego niespełna tydzień przed rekolekcjami, informując, że ksiądz, który miał prowadzić rekolekcje, wylądował w szpitalu i … proszą mnie o uratowanie tych rekolekcji (by nie trzeba było wszystkiego odwoływać). Chcieli, abym to ja wygłosił konferencje o Maryi. Pomyślałem wtedy, że niebo ma niezłe poczucie humoru. Zgodziłem się. W dniu, w którym miałem jechać na rekolekcje, okazało się, że kuny przegryzły mi przewód od chłodnicy i brakowało płynu. Miałem przekonanie, że ktoś i z jakiegoś powodu chce mi przeszkodzić w tych rekolekcjach i tym bardziej muszę tam jechać. Zawierzyłem wszystko Tej, którą miałem głosić, i wszystko na szczęście przebiegło pomyślnie. W czasie powstawania tych pieśni doświadczałem wielokrotnie tzw. „zbiegów okoliczności”, co tylko dawało mi pewność, że obrana droga jest właściwa. 

O „zbiegach okoliczności” niejednokrotnie wspominałeś przy powstawaniu Twoich poprzednich płyt. Co się działo tym razem? 

Chyba każda z pieśni związana jest z jakąś historią. Wspomnę o jednej z nich. Pieśń „Niepokalana” powstała właśnie z takiego „przypadku”. Pewnej lipcowej niedzieli ubiegłego roku do parafii, gdzie pracuję, przyszedł wraz z dwiema dziewczynami Wojtek, dawny uczeń z Myślenic, gdzie rozpoczynałem moją katechetyczną przygodę. Chciał pokazać dziewczynom ze swojej wspólnoty Kościół, w którym gram (dziewczyny mnie znały jedynie z nagrań). Na tej mszy Wojciech przeczytał czytanie (nigdy wcześniej nie czytał w naszej parafii). Byłem poruszony głębią i powagą przeczytanego słowa. Pomyślałem – trzeba, by Wojtek był jednym z lektorów na mojej płycie. Po zakończonej mszy cała trójka podeszła do mnie na chór. Przedstawili się wówczas, że należą do wspólnoty Rycerstwa Niepokalanej, założonej przez św. o. Maksymiliana Kolbego. Gdy tylko powiedzieli o „Niepokalanej” uświadomiłem sobie, że w planach maryjnych pieśni nie mam modlitwy do Niepokalanej – a przecież wiele lat Maryja-Niepokalana towarzyszyła mi jako patronka Ruchu Światło-Życie, do którego należałem jako młody chłopak.
Poprosiłem, by podesłali mi ładną modlitwę do Niepokalanej. W odpowiedzi otrzymałem „Akt oddania Niepokalanej” o. Maksymiliana. Na podstawie tego tekstu ułożyłem krótką modlitwę, która dziś jest pieśnią: „Niepokalana”. Cały „Akt oddania Niepokalanej” został wprowadzony jako jedna ze ścieżek. Na tle muzyki odczytał go właśnie Wojtek – Rycerz Niepokalanej. Kilka tygodni później, w październiku, okazało się, że Rycerstwo Niepokalanej obchodzi w tym czasie 100-lecie powstania. Ktoś mógłby powiedzieć: przypadek…

W zbiorze Twoich śpiewanych modlitw są również pieśni o Bożym Sercu.

Tak, są w sumie cztery. Pierwotny plan zakładał, że będzie tylko jedna pieśń o Bożym Sercu, która powstała jeszcze zanim zapadła decyzja o powstaniu płyty. Taka „wisienka na torcie” na zakończenie wszystkich utworów. Niebo chciało jednak inaczej. W listopadzie ubiegłego roku przedstawiłem wstępny plan płyty pewnej Siostrze z zakonu wizytek (zakon związany z postacią św. Małgorzaty Marii Alacoque – świętej od objawień Bożego Serca – zwykle kojarzona z pierwszymi piątkami miesiąca i obietnicami, które Jezus nam przez nią zostawił). W odpowiedzi napisała, że ubolewa nad tym, iż tylko jedna pieśń będzie ku czci Bożego Serca. Zaczęło to we mnie pracować. Poprosiłem ją o teksty. Siostra podesłała mi rozważania św. Małgorzaty Marii. Było to w pierwszy piątek grudnia. Teksty te stały się treścią kanonów ku czci Serca Jezusa. 

Czas obecny niekoniecznie jest najszczęśliwszy dla premiery płyty, choćby z powodu wirusa paraliżującego codzienność…

I tak, i nie… Data, którą wybrałem na upublicznienie płyty, jest podwójnie ważna. Po pierwsze, 13 maja 2020 roku to dzień 100-lecia kanonizacji św. Małgorzaty Marii Alacoque. Po drugie, 13 maja to kolejna rocznica objawienia Maryi w Fatimie. A więc w jednym dniu łączą się wydarzenia związane z Sercem Maryi i Sercem Jezusa. Koronawirus faktycznie sparaliżował świat, ale z drugiej strony dzięki temu małemu wirusowi zadziało się w świecie również wiele dobra w kontekście wieczności. Płyta pojawia się w czasie, gdy w dobie pandemii wiele krajów (około 30! – w tym Polska) zawierza się Niepokalanemu Sercu Maryi i Najświętszemu Sercu Jezusa. Ufam, że to niebo wybrało ten czas premiery płyty i mam głęboką nadzieję, że pieśni z tego albumu na nowo pomogą odkryć nam kochające nas te dwa Serca – Maryi i Jezusa. Czego nam wszystkim życzę.


Michał Niemiec – krakowski organista, katecheta i muzykoterapeuta; kompozytor muzyki chrześcijańskiej. Dotychczas wydał: Kerygmat Miłosiernego, czyli daj się pokochać (2016); Gorzkie żale. Tekst, muzyka i emocje. (2017); Nieziemscy (2018); Przez Serce do Serca (2020). Najnowszą płytę autora można nabyć w księgarniach katolickich i za pośrednictwem strony http://niemiecmichal.pl/przez-serce-do-serca/.

DEMO płyty: https://youtu.be/ekb3BoeiILQ