Słodkie (cierpkie) owocobranie...

Niedziela, rok A

Czytanie z Księgi proroka Zachariasza

To mówi Pan: «Raduj się wielce, Córo Syjonu, wołaj radośnie, Córo Jeruzalem! Oto Król twój idzie do ciebie, sprawiedliwy i zwycięski. Pokorny jedzie na osiołku, na oślątku, źrebięciu oślicy. On zniszczy rydwany w Efraimie i konie w Jeruzalem, łuk wojenny strzaska w kawałki, pokój ludom obwieści. Jego władztwo sięgać będzie od morza do morza, od brzegów Rzeki aż po krańce ziemi».

 

Słowa Ewangelii według świętego Mateusza

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie. Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić. 

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».

 

     W niemieckim Bambergu, miejscowości położonej w Górnej Frankonii, znajduje się romański portal, skalna płaskorzeźba, w której znalazłem interesujące nas dzisiaj przedstawienie dwóch monoteistycznych wspólnot: katolickiej i żydowskiej. Z tej racji, iż portal stanowi część trzynastowiecznej katolickiej katedry św. Piotra i Jerzego, właśnie owa katolicka wspólnota, krótko mówiąc - MY - ukazana została po rajskiej stronie zbawionych, zaś judaistyczna po lewej stronie odrzuconych.

       Dodatkowo, obu wspólnotom towarzyszą pewne atrybuty, które z racji odczytanego przed momentem Słowa, warto przywołać. Na skroniach Kościoła znajduje się korona, zaś Synagoga, nie dość, że jest ślepa, o czym przypomina zawiązana na oczach przepaska, to jeszcze w swym ręku trzyma złamaną włócznię i tablice mojżeszowe...

     Czyżby właśnie ten obraz był odbiciem słów: "Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom"? Inaczej: Jezu, dlaczego zawiązałeś czarną przepaskę na oczach żydowskiej synagogi, aby Cię nie poznała, aby nie zrozumiała Twojego posłannictwa... Co więcej, dlaczego właśnie z tej przyczyny się chełpisz i wysławiasz Ojca?

     A może ktoś mądry powie..., że Jezus nie maczał palców w tej sprawie, tyle, że my, niejednokrotnie, im dramatyczniejsza sytuacja, tym bardziej skłonni jesteśmy oskarżać Boga za taki, a nie inny stan rzeczy...

      W końcu, może to sama żydowska Synagoga nie chciała królewskiej korony? Może wolała zadowolić się ciążącą jej od wieków literą Prawa, którą przed wiekami, na kamiennych tablicach wyrył prawodawca Mojżesz?

       Ta ostatnia argumentacja przemawia do mnie najbardziej..., a to z jednego, bardzo banalnego powodu. Wielu osobom, które wcześniej nie miały pojęcia, czym tak naprawdę jest królowanie i noszenie na skroniach korony, zaczyna ona po prostu ciążyć. Być może, co mądrzejsi pomyśleli wcześniej: łatwo nie jest, wiadomo: Mojżesz, Prawo i Przykazania, ale przynajmniej wiemy, na czym stoimy..., a ta korona, jakaś taka nie nasza! Owszem, jakaś taka niekrólewska, a i Król, jakoś tak, nie po królewsku. Wjeżdża na oślęciu, zamiast na rumaku, mówi o królowaniu pokory i łagodności, zamiast o władzy terroru i zamordyzmu... Chyba lepiej będzie, gdy zostaniemy u siebie!

      Gdy przypomnę sobie słowa jednego z moich kolegów, to muszę powiedzieć, że coś w tym jest... Otóż, powiedział mi, że pewnego dnia wysłuchał kapłańskiej homilii, która niezwykle mu się spodobała, co więcej, zainspirowała go do zmiany życia. Jak się okazało, na kilka dni... Potem, jak sam wyznał wzruszając ramionami: wróciłem do swojego starego bajorka...

       Być może uznanie, że nic się już nie zmieni, że lepiej już nie będzie, że nawet gdy będę autentycznie chciał coś zrobić, coś zmienić, to i tak wrócę do swojego bajorka, stanowi główny argument przeciw temu, by wyjść i przyjść do Jezusa, który nawołuje: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźmijcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem łagodny i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.

       Intrygujące i trochę niezrozumiałe, jak na pierwszy rzut oka, jest łączenie wytchnienia, którego gwarantem jest Jezus, z dodatkowym balastem, jakimś bliżej nieokreślonym jarzmem... Jak dla mnie, dziwna formuła..., tyle że ona się sprawdza, to działa! W jaki sposób?

     Wyobraźmy sobie kogoś, kto codziennie chodzi na truskawkowe pole, aby obserwować dojrzałe owoce. Dotyka ich, ale nie je... Nie pozwala sobie poczuć w nozdrzach ich zapachu, nie pozwala sobie poczuć na języku ich słodyczy... Tak codziennie..., dopóki truskawki się nie zepsują... A gdy się zepsują, wtedy odchodzi, bo co mu po zgniłych owocach...

       Dokładnie taka sama sytuacja może dotknąć nas..., a może już nas dotknęła. Możemy być lub już jesteśmy ślepcami, którzy przychodząc do kościoła na łamanie chleba i słuchanie Bożego Słowa, nie pozwalają sobie nie tylko na dotknięcie tego świętego owocu, ale przede wszystkim na wyciśnięcie z niego pełni słodyczy, która w nim jest! Nie pozwalają sobie na przerzucie Jego Ciała, tak aby ono stało się zarówno strukturą naszego ciała, jak i strukturą naszego myślenia i działania.

       Głupcem jest ten, kto chciałby obserwując cytrynę, wycisnąć z niej sok i w ten sposób przyrządzić pyszną herbatę! Ślepcem jest ten, kto uważa, że napije się orzeźwiającego kefiru z truskawek, li tylko dotykając ich owocu.

      A w odniesieniu do Chrystusa i słodyczy Jego jarzma...? Tu, głupcem i ślepcem jest ten, kto uważa, że założona na głowę królewska korona będzie lekka jak piórko... Owszem będzie, ale tylko wtedy, gdy będzie noszona z ewangeliczną godnością, bo tylko wtedy odczuje, że Jego jarzmo jest słodkie, a brzemię lekkie.