Słowo o Słowie, czyli kilka słów ks. Adama Pastorczyka SCJ do niedzielnej Ewangelii (25)

Łk 15, 1-3. 11-32 Przypowieść o synu marnotrawnym

W owym czasie zbliżali się do Jezusa wszyscy celnicy i grzesznicy, aby Go słuchać. Na to szemrali faryzeusze i uczeni w Piśmie: «Ten przyjmuje grzeszników i jada z nimi». Opowiedział im wtedy następującą przypowieść: «Pewien człowiek miał dwóch synów. Młodszy z nich rzekł do ojca: „Ojcze, daj mi część majątku, która na mnie przypada”. Podzielił więc majątek między nich. Niedługo potem młodszy syn, zabrawszy wszystko, odjechał w dalekie strony i tam roztrwonił swój majątek, żyjąc rozrzutnie. A gdy wszystko wydał, nastał ciężki głód w owej krainie i on sam zaczął cierpieć niedostatek. Poszedł i przystał do jednego z obywateli owej krainy, a ten posłał go na swoje pola, żeby pasł świnie. Pragnął on napełnić swój żołądek strąkami, które jadały świnie, lecz nikt mu ich nie dawał. Wtedy zastanowił się i rzekł: „Iluż to najemników mojego ojca ma pod dostatkiem chleba, a ja tu z głodu ginę. Zabiorę się i pójdę do mego ojca, i powiem mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie; już nie jestem godzien nazywać się twoim synem: uczyń mię choćby jednym z najemników”. Wybrał się więc i poszedł do swojego ojca. A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go. A syn rzekł do niego: „Ojcze, zgrzeszyłem przeciw Bogu i względem ciebie, już nie jestem godzien nazywać się twoim synem”. Lecz ojciec rzekł do swoich sług: „Przynieście szybko najlepszą suknię i ubierzcie go; dajcie mu też pierścień na rękę i sandały na nogi. Przyprowadźcie utuczone cielę i zabijcie: będziemy ucztować i bawić się, ponieważ ten mój syn był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”. I zaczęli się bawić. Tymczasem starszy jego syn przebywał na polu. Gdy wracał i był blisko domu, usłyszał muzykę i tańce. Przywołał jednego ze sług i pytał go, co to znaczy. Ten mu rzekł: „Twój brat powrócił, a ojciec twój kazał zabić utuczone cielę, ponieważ odzyskał go zdrowego”. Na to rozgniewał się i nie chciał wejść; wtedy ojciec jego wyszedł i tłumaczył mu. Lecz on odpowiedział ojcu: „Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Skoro jednak wrócił ten syn twój, który roztrwonił twój majątek z nierządnicami, kazałeś zabić dla niego utuczone cielę”. Lecz on mu odpowiedział: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy. A trzeba się weselić i cieszyć z tego, że ten brat twój był umarły, a znów ożył; zaginął, a odnalazł się”».

 


Jezus, Najwyższe Imię, nasz Zbawiciel, Książe pokoju, Emmanuel, Bóg jest z nami, Odkupiciel, Słowo żywota... Z jednej strony trzykroć święty Bóg, a z drugiej człowiek, który zbliżając się do grzeszników, prowokuje do dyskusji i szemrania tych doskonałych, tych bez grzechu, którzy stanowią elitę narodu wybranego... Swoistego rodzaju Jezusowa prowokacja, której głównym celem jest ukazanie prawdy o Ojcu...
- o tym, że każdy włos na naszej głowie jest ważny, jest policzony...,
- o tym, że Jego miotła, dopóty będzie wymiatała nasze błędne myślenie o sobie i innych, dopóki nie odnajdzie w nas prawdziwej, choć przez długi okres czasu, zagubionej drachmy..., - o tym, że wzięcie na ramiona i przytulenie się do wełny zagubionej owcy, jest Jego marzeniem, chwilą dla której już teraz umiera z pragnienia...

On nie porównuje..., a idąc dalej nie rozsądza..., i czyni to Bóg, który wie o nas wszystko, który nie patrzy tak, jak patrzy człowiek, bo człowiek patrzy na to, co zewnętrzne, a Bóg patrzy na serce...

Z pewnością pamiętacie, w pewnym sensie analogiczną przypowieść o robotnikach w winnicy... Myślę, o tych, którzy dostali po denarze..., choć niektórzy z nich pracowali dłużej i ciężej, a inni lżej i mniej... Oni byli szczęśliwi, naprawdę byli szczęśliwi, bo znaleźli zatrudnienie, bo ktoś pochylił się nad ich nędzą wypływającą z braku pracy...

Niestety, to szczęści trwało do czasu! Wszystko zaczęło się sypać od momentu, gdy zaczęli porównywać się z innymi robotnikami. Doprowadzili do tego, że zamknęli się w zimnych, ludzkich kalkulacjach, w których jeden człowiek jest nierówny drugiemu, jest od niego gorszy, bo nie wypełnił umowy najmu w takim stopniu, w jakim oni to uczynili. Można powiedzieć, że poprzez tę zimną, nieludzką kalkulację, stracili z pola widzenia to, co jest najważniejsze, a więc: to, że mają pracę, że nie stoją na rynku bezczynnie cały dzień, że gospodarz wywiązał się co do obiecanej zapłaty.

A w dzisiejszym Słowie: uosobieni w starszym z braci faryzeusze, nie zauważyli swojego synostwa, swojego szczęścia przy boku ojca...

Patrząc na ten przykład jestem pewien, że ludzie, którzy porównują się z innymi, nigdy nie zaznają szczęścia, nigdy nie będą żyć w prawdziwym pokoju, ciągle będzie im czegoś brakować… Ani przez chwilę, ani przez moment nie pomyślą o tym, by być wdzięcznym za to wszystko, co już od Boga otrzymali, albo za to, co dzięki Jego błogosławieństwu mogli wykonać…

Popatrzcie moi drodzy, kwestia sprawiedliwości, czy niesprawiedliwości, którą ciągle mamy przed oczami w omawianej przypowieści, jest tak naprawdę tylko wierzchołkiem góry lodowej, gdyż prawdziwym złem jest ludzka zazdrość.

Popatrzmy na swoje życie… Często ludzie niewierzący wyrzucają katolikom, że są ludźmi, u których wyznawana wiara zupełnie rozmija się z życiem. I mają słuszność…! Przecież wielokrotnie pomimo tego, że wypełniamy wszystkie religijne obowiązki, czasami nawet z tym się obnosząc, potrafimy ze złością patrzeć na tych, którzy tego nie czynią! Co więcej, nawet z łatwością przychodzi nam mówić Bogu, co w takich sytuacjach powinien uczynić z „wiarołomcami”! Ciągle oczekujemy, że Bóg potraktuje nas lepiej…, zupełnie zapominając o tym, że Bóg chce dobra dla każdego człowieka, że On jest gotów oddać swoje życie za jednego, nawet najbardziej niegodnego z ludzi.

Czy nie to chce nam powiedzieć w przypowieściach o zagubionej owcy, zagubionej drachmie, czy wzruszającej opowieści o synu marnotrawnym? Pamiętacie, co zgubiło starszego syna z tej ostatniej przypowieści? Zazdrość.

I dlatego Jezus ciągle prowokuje i będzie to czynił nadal... bo On, jak powie Alessandro Pronzato, o czym już na profeto.pl słyszeliśmy: „... nie patrzy na referencje: celnicy, grzesznicy, przestępcy, ludzie, którzy nic nie znaczą – wszyscy mogą się stać „idealnymi” robotnikami w Jego winnicy”.

Taki jest nasz Pan, nigdy nie patrzy na zegarek, nigdy się nie spieszy, nigdy nie jest dla Niego za późno.

Nigdy nie jest…, nigdy nie jest, bo On cię sobie wymarzył, bo On cię sobie zaplanował, bo On zapragnął twojego szczęścia...