Święci żyją w rodzinie (audio)

Proszę wyobrazić sobie taką sytuację. Dziennikarz, pracujący dla katolickich mediów, dowiaduje się, że kończy się jeden z etapów wynoszenia na ołtarze kolejnej Polki. Niestety kompletnie nie wiem, kim ona była. Nawet nazwisko nic mu nie mówi. Jaki będzie jego pierwszy krok? Tuż po tym, jak wpisze kolejne zawodowe zadanie do kalendarza, wstuka w internetową wyszukiwarkę nazwisko nieznanej bohaterki jego przyszłego tekstu.

Na ogół pierwszy wyszukiwany rezultat to odpowiedź Wikipedii. „Marianna Marchocka lub Teresa od Jezusa (ur. 25 czerwca 1603 w Stróżach, zm. 19 kwietnia 1652 w Warszawie) – polska zakonnica katolicka, karmelitanka bosa, mistyczka i Służebnica Boża; pierwsza Polka, która napisała autobiografię”.

Powiem szczerze, że słowo „mistyczka” dziś się chyba tak zdewaluowało, że nie wzbudza już wielkiej ciekawości. Zachęcająca mogła być ewentualnie ta pierwsza polska autobiografia, ale cóż w niej mogła napisać pobożna zakonnica? Prawdę powiedziawszy to pierwsza moja myśl, po przeczytaniu krótkiego biogramu Marianny Marchockiej była wręcz obrazoburcza. „Po co w dzisiejszych czasach ogłaszać błogosławioną zakonnicę, która, jako karmelitanka, żyła przecież za klauzurą, a do tego wszystkiego działo się to jakieś cztery wieki temu?” – stawiałem sam sobie retoryczne pytanie. Bez entuzjazmu szedłem do krakowskiej kurii na zamknięcie fazy diecezjalnej procesu beatyfikacyjnego Służebnicy Bożej Teresy od Jezusa. Właściwie to chciałem zobaczyć, jak takie wydarzenie przebiega.

Przed ołtarzem ustawiono stół przykryty zielonym suknem. Zasiedli za nim karmelici bosi – zarówno aktualni przełożeni zakonu, jak i profesorowie biorący udział w samym procesie beatyfikacyjnym, a także wspierający tych ostatnich przedstawiciele kurii. Był również sam metropolita krakowski – kard. Stanisław Dziwisz. Z wielu oficjalnych wystąpień można streścić życie kandydatki na ołtarze.

Teresa od Jezusa Marchocka była karmelitanką, należącą do pierwszej generacji polskich karmelitanek bosych. Urodziła się 25 czerwca 1603 r. we wsi Stróże koło Zakliczyna nad Dunajcem. Do krakowskiego Karmelu wstąpiła w roku 1620. W latach 1630-1636 była podprzeoryszą oraz mistrzynią nowicjatu. A później pełniła funkcję przeoryszy. Za jej przełożeństwa, w 1638 roku, powstała fundacja klasztoru karmelitanek bosych w Wilnie a w roku 1641 we Lwowie, gdzie Teresa była przełożoną i mistrzynią pierwszego pokolenia lwowskich karmelitanek bosych.

W 1648 roku, z powodu Powstania Chmielnickiego, karmelitanki musiały uchodzić do Krakowa, skąd następnie przeniosły się do Warszawy. W tym klasztorze Teresa pełniła funkcję przełożonej, praktycznie do końca życia. Zmarła 19 kwietnia 1652 roku. Jej szczątki w 1818 roku przeniesiono do Krakowa i złożono w klasztorze sióstr karmelitanek bosych.

Jest autorką pamiętników, znanych jako „Autobiografia mistyczna”, którą pisała na polecenie spowiednika. Jest to pierwszy tego typu utwór w literaturze polskiej. Wzorowany był na dziełach mistycznych wielkiej reformatorki Karmelu św. Teresy z Awili. Matka Marchocka opisuje w nim walkę z pokusami, m.in. porzucenia lub podpalenia klasztoru. Z czasem rozwinął się w niej dar odczytywania sumień, miała też wizje prorocze, m.in. związane z przyszłymi losami Polski.

Zbieranie dokumentacji historycznej do procesu beatyfikacyjnego rozpoczął św. Rafał Kalinowski. Proces beatyfikacyjny rozpoczął się 21 grudnia 2007 r. w Krakowie.

Dalej nie byłem specjalnie poruszony. Wrażenia nie zrobił na mnie nawet karton z dokumentacją procesową, liczącą kilkaset stron („skąd tyle dokumentów o zakonnicy, która, jako karmelitanka, żyła przecież za klauzurą, a do tego wszystkiego działo się to jakieś cztery wieki temu” – zacząłem się dziwić).

Jak się okazało, najważniejsze miało się wydarzyć na koniec. Nie wspomniałem, że w ławkach kurialnej kaplicy zasiadali duchowni – głównie karmelici; były też współsiostry kandydatki na ołtarze – tzw. siostry zewnętrzne, które mają zgodę przełożonych na opuszczanie klauzury; było kilkoro dziennikarzy i fotoreporterów. Było też kilkanaście osób świeckich. Byłem przekonany, że są to osoby jakoś związane z karmelitankami – może pracują w ich klasztorach, może na co dzień żyją szczególnie duchowością Karmelu? Tymczasem kard. Dziwisz, dziękując na zakończenie, do listy nazwisk dołączył „obecnych członków rodziny s. Teresy Marchockiej”. („Jak to?! Krewni zakonnicy sprzed blisko czterech wieków?!” – zdziwiłem się ponownie). Jak się później okazało, część z nich była świadkami w procesie beatyfikacyjnym.

Z największym zaangażowaniem o Matce Teresie opowiadała mi pani Maryla Ścibor Marchocka. Marianna Marchocka miała trzy siostry – Elżbietę, Annę i Bogumiłę oraz dwóch braci – Mikołaja i Piotra Adama. Pani Maryla jest potomkiem tego ostatniego, a więc krewną Matki Teresy w linii prostej. W XVII w. Marchoccy rozdzielili się na trzy gałęzie. W jednej pamięć o Matce Teresie była kultywowana do tego stopnia, że przed wojną na święta z dworu do Karmelu wysyłano ryby – „bo nasza krewna, która była w Karmelu, jest błogosławioną”. Druga gałąź wywodzi się od stryja Teresy, który miał dwór w Krzesku. Gdy po latach odwiedzano tamtejsze chłopskie chałupy, to okazało się, że na ścianach wiszą obrazki Matki Teresy, a modlitwy do niej zatknięte są w książeczkach do nabożeństwa. Podobnie zresztą było w linii pani Maryli.

 

 

„Świadomość świętości Matki Teresy była powszechna. Jeszcze w czasie zaborów nasza rodzin spod Odessy, kiedy przyjeżdżała do Krakowa, to szła do Karmelu modlić się przy grobie Matki Marchockiej. Mój ojciec z babcią, która była wielką przyjaciółką Matki Teresy, przewiózł przez Sybir, przez naprawdę ciężkie chwile, malutki obrazek z relikwią Matki Teresy. Dla niego ona zawsze była błogosławiona – był zaskoczony, gdy okazało się, że dopiero toczy się proces i beatyfikacja nie jest jeszcze formalnie zatwierdzona” – opowiada pani Maryla, która na pierwszą komunię otrzymała od swojej babci obrazek z podobizną Matki Teresy i słowami „to jest twoja krewna, która była święta – módl się do niej”. Ścibor Marchocka podkreśla, że jej krewna jest przedstawicielką polskiej Sarmacji, która tworzyła państwowość i odznaczała się olbrzymią duchowością. „W jakiś sposób jesteśmy formowani przez Matkę Marchocką, ona nas prowadzi” – mówiła krewna Służebnicy Bożej dodając, że ma poczucie olbrzymiej więzi z nią, a jej rodzina zawdzięcza jej orędownictwu nawrócenia i inne łaski. „We wszystkich potrzebach ja się do niej uciekam, proszę ją o pomoc” – mówiła Maryla Ścibor Marchocka.

Polecam wszystkim zapoznanie się z życiem i działalnością zakonnicy, która może być pierwszą polską karmelitańską świętą. Polecam także jej orędownictwo – jak mówią państwo Marchoccy – jest skuteczne. Ja będę korzystał. Myślę zresztą, że już skorzystałem, bo odebrałem od Matki Teresy lekcję pokory – 24 kwietnia przekonałem się o mądrości Kościoła, który w dzisiejszych czasach chce ogłaszać błogosławioną zakonnicę, która, jako karmelitanka, żyła przecież za klauzurą, a do tego wszystkiego działo się to jakieś cztery wieki temu. Jej świętość nie straciła swojej aktualności.