Święty artysta

 

 

„Jego obrazów skopiować się nie da i nie da się ich nawet dobrze sfotografować. Gdyby ktoś chciał skopiować obrazy, musiałby skopiować życie, a tego się zrobić nie da” – powiedział bp Grzegorz Ryś, który w imieniu metropolity krakowskiego otworzył wystawę poświęconą Adamowi Chmielowskiemu – św. Bratu Albertowi.

„Św. Brat Albert był dobrym artystą – mówił ks. Andrzej Nowobilski. – Jak wiemy z wielu wypowiedzi z tamtych czasów był bardzo cenionym malarzem, wielu korzystało z jego rad i konsultacji” – dodawał dyrektor Muzeum Archidiecezjalnego i podkreślał, że Adam Chmielowski finalnie odkrył inne powołanie i zaczął „malować czynem człowieka biednego, sponiewieranego, bezdomnego”.

„Jego obrazy ukazują bardzo długą drogę poszukiwań woli Bożej, poszukiwań odpowiedzi na pytanie czego oczekuje od niego Pan Bóg” – mówiła matka Teresa Maciuszek, przełożona generalna sióstr albertynek. Na wystawie znajdują się obrazy z początkowego okresu twórczości Adama Chmielowskiego – pejzaże i portrety a także dzieła o tematyce religijnej a nawet te, które przedstawiają przeżycia mistyczne artysty.

Obrazem otwierającym wystawę jest najbardziej znane dzieło św. Brata Alberta, uważane za najlepsze w jego dorobku artystycznym – Ecce Homo. „Tego obrazu nie wolno nam tylko oglądać. Przed tym obrazem należy kontemplować miłość Boga do człowieka” – mówiła matka generalna.

 

***

O wystawie i twórczości Adama Chmielowskiego – św. Brata Alberta opowiada s. Bernarda Kostka, albertynka.

 

- Skąd pomysł na pokazanie wszystkich prac Adama Chmielowskiego – św. Brata Alberta?

- Wystawa inaugurująca Rok św. Brata Alberta – w przededniu rocznicy jego narodzin dla nieba, którą obchodzimy dokładnie w Boże Narodzenie – ma nam przybliżyć postać tego wielkiego artysty. Św. Brata Alberta kojarzymy raczej z jego działalności charytatywnej, z posługi wobec ubogich. Ale trzeba zaznaczyć, że najpierw przeszedł ścieżkę powołania artystycznego i w sztuce polskiej zapisał swoje znaczące miejsce – obok takich artystów jak Józef Brandt, Leon Wyczółkowski, Józef Chełmoński czy bracia Gierymscy. Był bardzo szanowany przez jemu współczesnych – Adolf Nowaczyński miał się wyrazić o nim, że „to najpiękniejszy człowiek pokolenia”. 

Trzeba przybyć na tą wystawę, aby prześledzić drogę duchowej przemiany Adama Chmielowskiego – Brata Alberta i tego, co ta miłość, którą również odmalował na tych obrazach, zrobiła z tym człowiekiem. Ojciec Święty w dniu kanonizacji mówił, że dewizą życiową Brata Alberta było, żeby „duszę dać” – widać to na jego obrazach. Kiedy wykonuje się coś prawdziwie, to robi się to całą duszą, całym sercem. W artykule, który młody Adam Chmielowski opublikował w „Ateneum” znajdujemy takie słowa: „istotą sztuki jest dusza wyrażająca się w stylu”. Tę jego duszę możemy odczytać w pracach, które do końca marca eksponowane będą w Muzeum Archidiecezjalnym w Krakowie.

 

- Jaka była dusza Brata Alberta? Co charakteryzowało jego styl?

- Kiedy studiował na Akademii Sztuk Pięknych w Monachium, które skupiało artystów tamtej epoki, śledził różne galerie i opisywał wrażenia z różnych wystaw. Krytykował te dzieła, o których był przekonany, że zostały wykonywane „pod publikę”. Jego przyjaciele i towarzysze drogi artystycznej mówili, że Adam niejednokrotnie malował coś długimi miesiącami, ponieważ chciał przelać to, co ma w sobie; a zdarzało się i tak, że potem kilkoma ruchami pędzla zamalowywał cały obraz, bo to nie było to.

Jego duszę widać też w tym wszystkim, kiedy zrozumiał, że jego droga to posługa drugiemu człowiekowi. Wówczas cały się zaangażował, nie ma w tym jakiegoś minimalizmu, nie ma jakiegokolwiek podziału w nim – on musi być cały w tym, co robi.

 

- Co zobaczymy na wystawie?

- Wśród tych prac są i obrazy olejne, i akwarele; są też szkice – rzadko do tej pory ukazywane prace. Zgromadzono również przedmioty domowego użytku i pamiątki po św. Bracie Albercie.

 

- Zgromadzono 62 dzieła Brata Alberta. Czy mamy pewność, że to wszystko, co pozostało z czasów jego malarskiej twórczości?

- Chcielibyśmy mieć pewność, ale wiemy o tym, że niektóre z jego prac zostały zniszczone. Niektóre zaginęły. Obraz „Dama z listem” jest tylko szkicem do tego, co powstało finalnie, ale tego skończonego dzieła nie mamy. O wielu pracach nie wiemy i nie dowiemy się. Być może ktoś jeszcze w swoich zbiorach prywatnych gdzieś przechowuje jakieś dzieło Adama Chmielowskiego i może z biegiem czasu się to ujawni.

 

- Poprzednia wystawa gromadząca dzieła Adama Chmielowskiego była przygotowana ponad 20 lat temu…

- Poprzednia wystawa, która również miała miejsce w Muzeum Archidiecezjalnym w Krakowie trwała od 16 października 1995 roku do 15 stycznia 1996 roku, w 150 rocznicę urodzin św. Brata Alberta. Wówczas dawała obraz człowieka kilka lat po kanonizacji. Jan Paweł II w 1989 roku, kiedy dokonał kanonizacji Brata Alberta miał się wyrazić o nim, że „jest to patron trudnego przełomu”. Wiemy, co znaczył rok 89' w historii Polski i wiemy też, jak bardzo św. Brat Albert – jeszcze jako Adam Chmielowski – jako uczestnik powstania styczniowego zapisał się również w obronie naszej ojczyzny. Myślę, że niektóre z jego prac nawiązujące do wydarzeń powstańczych też mogą w jakiś sposób mówić o tym, jak bardzo mu zależało na ojczyźnie. 

Św. Brat Albert miał kiedyś się tak pięknie wyrazić, że „tylko u stopni ołtarza można silnie związać łańcuch duchowej jedności, który rozrywa prywata i egoizm”. To było coś niesamowitego – on często się zastanawiał, jeszcze jako tercjarz franciszkański, zanim podjął wezwanie do posługi najbiedniejszym, dlaczego ludzie nie budują państw z Ewangelii. To go tak bardzo mocno frapowało, dlatego chciał małą cząsteczkę siebie włożyć w ten mały wycinek historii, w jakim się znalazł.

 

- Siostra ma jakieś ulubione dzieło na tej wystawie?

- To niezaprzeczalnie „Ecce Homo”, ale są tu też akwarele, na przykład „Wrony nad urwiskiem”, które są bardzo ulotne. Adam Chmielowski to był mistrz pędzla, świetny kolorysta. Zatrzymałam się nad „Parkiem Krakowskim”, ponieważ nie miałam wcześniej okazji oglądania tej pracy. Jest to duży obraz. Kolory rzeczywiście emanują ciepłem, to jest niesamowita pogoda. Lubię jeszcze „Damę z listem” – to taki frapujący obrazek. Spekuluje się, że być może jest to Helena Modrzejewska, która często gościła Adama Chmielowskiego (a także jego przyjaciół – Józefa Chełmońskiego czy Leona Wyczółkowskiego) na organizowanych przez siebie podwieczorkach dla młodego świata artystów; bardzo go ceniła – właśnie z tego powodu, że jest człowiekiem, który ma bardzo silny kręgosłup.

 

- Zapytam jeszcze o „Ecce Homo”. Na czym polega wyjątkowość tego obrazu?

- Możemy przed tym obrazem wiele rozmyślać. Rozmyślać przede wszystkim o otwarciu Boga, o Jego sercu, które jakby z całą siłą wychodzi na zewnątrz do tych, do których przyszło. Byłam niejednokrotnie świadkiem tego, kiedy ludzie przychodzili modlić się do Sanktuarium „Ecce homo”. Pod ołtarzem znajdują się relikwie św. Brata Alberta a nad ołtarzem wisi właśnie ten obraz. Uświadomiłam sobie, że w tym Chrystusie każdy się może znaleźć, że ten płaszcz opada z Jego ramion i tworzy schronienie dla każdego. Ciało pod płaszczem jest ubiczowane, bardzo umęczone – każdy człowiek może się znaleźć w tym Chrystusie.

Myślę, że jest to także przesłanie dla nas. Trudno nam spekulować, co Adam Chmielowski rozpoczynając malowanie tego obrazu, miał na myśli. Być może, że on jeszcze wtedy nawet nie przypuszczał, że podejmie próbę życia zakonnego u ojców jezuitów. Gdy zabierał ten obraz ze sobą, to na płótnie widniała tylko głowa Chrystusa. Obraz powstawał przez lata i jest bardzo głęboko przemodlony. Został wykończony niejako na siłę, ponieważ arcybiskup Andrzej Szeptycki i przyjaciel Brata Alberta wymógł na nim, aby mu ten obraz podarował. I wtedy Brat Albert – raz mówię Adam Chmielowski, raz Brat Albert, bo ten obraz towarzyszył mu w tym przełomowym etapie jego życia, kiedy podjął posługę ubogim – miał się wyrazić: „obszedłem się z tym obrazem jak partacz ostatni i wykończyłem go po rzemieślniczemu”. Chciał go oddać księdzu metropolicie, wobec którego miał ogromną wdzięczność. W ten sposób ten obraz został wykończony, ale równocześnie nie dokończony. Dlatego on do nas przemawia, bo każdy z nas może nad nim zadawać pytania, znajdywać odpowiedzi, bo ten obraz wciąż jest otwarty.

 

- W Sanktuarium jest teraz pusta rama?

- Jest dosyć wierna kopia. Dla radości wiernych i zwiedzających wystawę, oryginał został udostępniony zwiedzającym.

 

***

Na wystawie zgromadzono wszystkie znane dzieła Adama Chmielowskiego – łącznie jest ich 62. Obrazy wypożyczone zostały ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie i Krakowie, Muzeum Książąt Czartoryskich w Krakowie, Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie oraz udostępnione przez osoby prywatne. Uzupełnieniem ekspozycji są pamiątki związane ze świętym Bratem Albertem – m.in. jego paleta malarska czy proteza nogi. Wystawie towarzyszy katalog – album wszystkich dzieł z wystawy.

Głównej ekspozycji towarzyszy dodatkowo wystawa prac inspirowanych życiem i twórczością Adama Chmielowskiego – św. Brata Alberta. Składają się na nią obrazy sześciorga artystów, którzy we wrześniu wzięli udział w plenerze artystycznym w Igołomi – miejscu urodzin Adama Chmielowskiego, gdzie znajduje się także dom pamięci po świętym.

Wystawa potrwa do 30 marca 2017 r. i zorganizowana została w związku z ustanowieniem roku 2017 przez Sejm RP Rokiem Adama Chmielowskiego – świętego Brata Alberta w 100 rocznicę śmierci „Biedaczyny z Krakowa”. Patronat honorowy nad wystawą objął Prezydent RP Andrzej Duda.